Krwawy Dworek

Malamut przybył do dworku, miał znowu kogoś oznakować ciekawego kogo ale najmniej spodziewał się tutaj zastać szczeniaka. Po wejściu do budynku i głównej sali przysiadł koło kominka na swoim miejscu dopiero przerzucił wzrok na malca.
-Sinevo, czyimś żeś dzieckiem? - pachniał zbyt krwistymi by sądzić że był obcy z poza terenów ale kto wie? Nie wiedział że ma przed sobą wnuka, starzejesz się Asmo.
-Jaki znak i gdzie? - chciał to szybko załatwić.

/wo, ale pytaj go proszę jaki znak. Chce, żeby on sam nabrał szary kolor.



Odwrócił gwałtownie łepetynę, wlepiając jasne spojrzenie w malamuta. Rozdziawił nieco pyszczek widząc jego rozmiary. Ogromny! Większy od Forneusa i Fabienne razem wziętych chyba.
- Ee? - wymruczał głupkowato.
- Aaa ... Forneusa i Accali, Prze pana! - odpowiedział szybko, cofając nieco uszka do tyłu, acz jego spojrzenie zdradzało pełne zaintrygowanie osobistością malamuta.
- A Pan? - cóż, on również nie wiedział, że ma przed sobą Alphę i dziadka równocześnie. Zakołysał ogonkiem, acz z pod czarnej peleryny, nie było go widać.
- Znak? Jaki znak? - przechylił łepek przybierając niezrozumiały wyraz pyszczka. Nic nie wie o żadnym znakach!

/co?

No tak malamut do malutkich nie należał zdecydowanie, ale kto by się tym przejmował? Każdy brnie do przodu czy on jest mały czy duży. Słysząc czyim jest synem nabrał gwałtownie powietrza do płuc, by zaraz je wypuścić.
-Wychodzi na to że jesteś moim wnukiem, a ja twoim dziadkiem. Zwą mnie Asmodeusz a ciebie? - co on? Pytał o jego rodziców? Jakby malamut ich jeszcze pamiętał to nawet może, ale dla niego to zlepek liter o których dawno już zapomniał.
-Więc po co tu przylazłeś? Krawawy dworek to miejsce znakowania, przyjmowanie oficjalnie do stada. - czy nikt nie uczył go o stadzie chyba trzeba zrobić wizytę synowi i jego partnerce.

/chce, aby znak sam nabrał szarego koloru, a zRazik później dowiedział się co może dzięki niemu robić xd


Asmodeusz?
- Alpha Asmodeusz! - wypalił, klapnąwszy z wrażenia na zadku. Kto by się spodziewał, że spotka samego władcę Krwistej Pieśni, i jeszcze okaże się, że to jego dziadek. Wyszczerzył więc swoje kiełki.
- Raziel, Alpho Dziadku! - uniósł swoją łapkę, aby zasalutować psu. Nie, wcale się nie wygłupiał.
Może?
- Ooo, Papa nic mi o tym nie powiedział ... - wymruczał, zerkając teraz na swoje łapki. Poczuł lekki żal do swojego rodziciela, ale odsunął go szybko na bok.
- Więc też chce znak! Ooo .. tu! - wskazał łapką teraz miejsce za uszkiem, które rozłożył nieco na bok.

/sory jadłam/
-Wolę Asmodeusz. - skrzywił się na słowo dziadek, nigdy nie uznawał dzieci a co dopiero wnuki. Fakt zajmował się wychowaniem ale tyle co o ile by miały blade pojęcie o świecie, stadzie i takie tam.
-Jakoś mnie to nie dziwi. - cud że i tak malec coś wie o nim i o stadzie może co nieco.
-Mamy znaki: czarny, srebny, czerwony, fioletowy, niebieski, zielony, złoty. Każdy ma inne zastosowanie.[/i] - co będzie mu tłumaczył młodemu jak to nieco zaskomplikowane dla 2-mieisęcznego malca.

/spoko xd ah, tłumacząc mu o tych znakach, psujesz mój plan xd po prostu go oznakuj, a znak sam nabierze koloru xd


Pokiwał łebkiem na znak zrozumienia.
- Więc chcę, etto ... niech to będzie niespodzianka! - już samo posiadanie znaku brzmiało dla niego niezwykle ekscytująco, więc nie dbało to jaki on będzie. Być może za takowe myślenie będzie sobie pluć w brodę, ale kto by się w tym momencie tym przejmował? Wpatrywał się podniecony w oblicze psa, mając ochotę skakać wokół niego niczym królik, ale powstrzymywał się. Coś mu podpowiadało, że takowe zachowanie nie byłoby akceptowane.

/sory nie ogarnęłam/
Słysząc jego odpowiedź się uśmiechnął złapał odpowiedni według niego drąg po czym rozgrzał go nad kominkiem.
-Służ dobrze stadu. - powiedział przytykając do miejsca gdzie chciał ewentualnie barku jak się nie mógł zdecydować piekło chwilę ale przestało.

jak nic nie chciał to malamut wyszedł z.t

Skóra za uchem była wyjątkowo wrażliwa, to też w momencie przytknięcia rozgrzanego pręta doń jego nerwy zadziałał błyskawicznie podsyłają do jego mózgu wiadomość o dużym bólu, który nie potrafił w sobie stłumić. Pisnął głośno, kuląc się natychmiastowo w sobie. Oddychał głęboko i szybko starając się zapanować nad swoim własnym ciałem, powstrzymując łzy które cisnęły mu się do oczów. Jest dobrze. Jest dobrze. Oddychać. Wdech. Wydech. Bał śmiał poruszać uchem, domyślał się, że to jedynie by spotęgowało ból. Dopiero po pół godzinie, a może nawet dłużej udało mu się dojść do siebie. Zachwiawszy się nieco na łapinach, potrząsnął łebkiem, aby samemu również opuścić dworek.

zt

Przybyłam tu by spotkać władcę tego stada. Może go znajdę? Weszłam do pomieszczenia w którym był kominek. Było tak cicho...i nudno. Rozciągałam się leniwie. Może ktoś przyjdzie? W pewnym momencie tak bardzo byłam znużona, że zasnęłam przy kominku. Spałam...i spałam...A w mojej głowię trwał wielki szum. Jakieś bitwy, krzyki, znaki...? Co to były za znaki? Nagle otworzyłam oczy. Miałam jeszcze całe zlepione. Wydawało mi się że coś widziałam, co nie było tu wcześniej.

Malmut przemierzał zakamarki terenów krwistych, rozmyślał nad kilkoma sprawami, aż w końcu wszedł do krwawego dworku w celu oznakowania kogoś.
-Sinevo. - przywitał się z nieznajomą suką. Gdyby nie czuł zapachu krwistego to miał obowiązek zabranie ją do lochu.
-Co cię tu sprowadza? - spytał spokojnie lustrując jej najmniejszy ruch. Alfa był akurat bardzo zajęty, więc wysłał zastępstwo.

Wzrok mi się wyostrzył. W końcu coś widziałam. Uśmiechnęłam się. Pies był bardzo sympatyczny.
- Sinevo. Przybyłam tu by spotkać władzę. Te różne sprawy przy przyjęciu stada.- wstałam i podeszłam  bliżej. - A tak...Wypadało by się przedstawić. Raina. - można by powiedzieć że podałam łapę. W krótkim czasie, zanim cokolwiek towarzysz w pomieszczeniu zdołał powiedzieć czy też zrobić powiedziałam z lekką powagą:
- To objaśnisz mi wszystko?

-Alfa jest w tym momencie zajęty, więc przysłał mnie jako zastępcę. - powiedział siadając na podłożu uważnie obserwując rozmówczynię.
-Forneus. również wyjawił swoje imię. Gdyby suczka wiedziała, że ma do czynienia z jego synem.
-Co chcesz konkretnie wiedzieć? - niemal natychmiast odpowiedział.

- Jak to wszystko będzie przebiegało. Czy po prostu sami wybieracie miejsce oznakowania i po problemie. - odpowiedziałam również szybko. - Czy ty nie jesteś przypadkiem synem władcy? Och przepraszam że tak się do ciebie zwracam.- zawsze miałam wielki szacunek do rodziny przywódców ale nie wyróżniałam ich. Usiadłam naprzeciwko. Miałam tyle pytań w głowię, ale nie chciałam zawracać nimi głowy. Przecież, teraz ważniejsze jest co innego, a tak dokładniej moje oznakowanie.

-Owszem jestem, ale dla mnie to nie ma znaczenia. Każdy jest równy, takie jest moje zdanie. - powiedział machając łapą.
-Pozwól, że ci poradzę; porywaj płomiennych, poluj do spiżarni, a ogólnie działaj w świecie, a wtedy możesz coś zyskać. - poradził spokojnie suczce. Nie chcąc drążyć tego tematu wziął gorący pręt.
-Jaki znak i gdzie? - spytał.

- Na klatce piersiowej lub pomiędzy oczami.- wiedziałam że wybór będzie ważny. Chwile się zastanowiłam. I co wybrać? Spojrzałam gdzieś w sufit. - A jaki znak? Hmm...Nie mam zielonego pojęcia. Może niespodzianka? A tak poza tym, to dziękuje za rady. Na pewno się do nich dostosuje.-Leciutko podniosłam kąciki ust.
- To co? Zaczynajmy.- na początku nie wiedziałam czy stanąć, czy usiąść ale w końcu dokonał wyboru i stanęłam w miejscu bacznie przyglądając się poczynaniom psa.

Podszedł z metalowym prętem i odcisnął między oczami zielony znak. Dobrze, że przynajmniej nie chciała znaku na zadzie. Odłożył pręt na właściwie na miejsce.
-Porwij kogoś z płomiennych w imieniu alfy. - zlecił jej zadanie, a potem wybył. NMMT

Gdy tylko syn władcy przyłożył do jej skóry pręt, zapiekło jak diabli. Czułam że, moja skóra się pali, chociaż tak nie było. Gdy było po wszystkim usłyszałam pierwsze zlecenie. Kiwnęłam głową a towarzysz znikł z pola widzenia.Najpierw chciałam się przyjrzeć nowemu znamieniu. Jednak w pobliżu nie widziałam żadnego zbiornika wodnego. Chwila odpoczynku, i zabieram się do pracy. Wyszła z pomieszczenia.
[z/r dla Rainy]

Przyszedł z bandą psów, wiadomo po co i na co ale szkoda się rozwodzić zresztą userce się nie chce ciężki dzień. Podszedł do stołu z narzędziami czekając na resztę, przysiadł w końcu będzie lekki tłum.

W tym całym doborowym towarzystwie nie mogło przecież zabraknąć jego. Trzymając w pysku butelkę rumu, przekroczył żwawo próg chatki, szybko odnajdując odpowiednie pomieszczenie. Kiwnął jeno pyskiem na powitanie.

Przybyła zaraz za Przywódcą, rozglądając się uważnie po pomieszczeniu. W końcu zatrzymała się parę kroków od Asmodeusza, zerkając na niego z wyraźnym zaciekawieniem. Przysiadła sobie, ot co.
I właśnie wtedy, kiedy już miała ciężko wzdychać, zobaczyła JEGO. Steele'a w całej swojej okazałości. Z początku nie wiedziała co powiedzieć. W jej krwistych ślepiach dało się zauważyć wyraźne podniecenie, zmieszane ze zdziwieniem.
-Dobrze się trzymasz, staruchu.- Wymruczała jedynie, kiwając doń pyskiem i posłała mu jeden ze swoich zgryźliwych uśmieszków.

Obrócił pysk, aby zerknąć szkarłatnym ślepiem na postać czarnej wadery. Perfidny uśmieszek rozpłynął się niczym najgorsza trucizna po jego pysku. Odłożył butelkę na ziemię, kładąc jedną z łap na niej.
- Nie powinno Cię to dziwić. Zawsze wyglądam doskonale. - mruknął ochryple, jak zwykle będąc niezwykle skromnym. Przesunął swoje spojrzenie na Asmodeusza, miał wielką ochotę przywalić mu w tej jego pysk, ale w końcu obiecał, że będzie grzeczny, tak? Przysiadł więc na dupsku, zacmokawszy cicho.
- Znak żółty i miejmy już to za sobą.

Wszedł do pomieszczenia powoli, rozglądając się z zaciekawieniem. Był w tym miejscu po raz pierwszy, musiało powstać dopiero po jego odejściu. Czarna wadera już przybyła, a oprócz niej alfa, oraz jakiś basior. Jak widać się znali, Ib jakoś go nie kojarzył. Był zdecydowany, by go oznakowano, lecz nie wszedł na stół, dziwne. Postanowił więc to wykorzystać.
-Ciemnofioletowy poproszę.- rzekł w stronę Asmodeusza, po czym wskoczył na stół, który to stał na środku pokoju.

Malamut wpierw dojrzał czarnego, miał ochotę się skrzywić że jeszcze tu był i go tu przywiało. Za nim wlazła SD, Ib gdzieś stracił się po drodze ale pewnie dojdzie. Prawdopodobnie za atak na malamuta wilk zostałby trupem lub samotnikiem z mocno poharatanym pyskiem i ciałem. Spojrzał na wilka, kto powiedział że w ogóle dostanie znak> :D Pominął słowa czarnego a rozgrzany odpowiedni pręt z odpowiednim kolorem został przylgnięty do ciała Ib gdzie on tam też chciał.
-Prócz tego co już ci zadałem jak każdy musisz upolować coś do spiżarni i wroga. - pręt wylądował spowrotem na stole, malamut zamoczył w żółtej mazi drugi z prętów przeznaczony dla czarnego. Jednak nie przytknął mu go od razu tylko obserwował, ciekawy był co zrobi ale ostatecznie i on został wypalony na sierści.

Gdy pręt został przyłożony do jego prawego ramienia, syknął cicho, bowiem nie było to super przyjemne. Po wszystkim zerknął na swój znak, a następnie zeskoczył i stanął obok Asma.
-Możesz na mnie liczyć.- odparł i usiadł. Nie śpieszyło mu się nigdzie, jeszcze szczenię nie przyszło, a szkoda, bo zaraz przegapi możliwość bycia przy znakowaniu. Po wszystkim pewnie od razu weźmie się za polowanie i kto wie, może dorwie jakiegoś wroga.

Zostały by trupem? Doprawdy zabawne.
Zostawiając swoją butelkę na moment samą i on wskoczył zarazu na stół, aby odchyliwszy swój pysk do tyłu, pozwalając na wy palenie znaku na swoje żuchwie. Szkarłatne ślepie zabłysło, a kąciki warg wilka rozciągnęły się w lubieżnym uśmiechu, gdy przyjemne mrowienie rozeszło się po jego cielsku.
- To ja się zmywam. - zeskoczył ciężko na podłażę, przechodząc obok Sajlent palnął ją ogonem prosto w nos, a następnie pochwyciwszy swoją butelkę opuścił chatkę, nucąc jakaś szantę.

zt