Czarna Rzeka

Woda szumiała lekko tworząc przyjemny dla ucha dźwięk, wiatr towarzyszył jej bawiąc się futrem szkotki, niebieskie wężowe oczy szybko wyłapały wzrok samca i to na nim skupiły swoją uwagę, zjawa dała o sobie znać, oczy chwilowo stały się całkowicie białe jednak po chwili wróciły do normalności, Elope nigdy jeszcze nie wyszła na światło dzienne, nienawidziła Fox która nie wykorzystywała nowych zdolności do walki, dla zjawy była tylko śmieciem który chętnie wymieniłaby na okrutnego mordercę bez zasad i honoru, tak taki grałby nie czysto, cóż cały ten bunt odegrał się na suczce która poczuła rozrywający ból, chociaż nadal stała niewzruszona niczym posąg.-Od 3 lat.-powiedziała kierując swój wzrok na wodzie, była zwyczajna choć jednak niesamowita, nie była czerwona jak znana rzeczka krwistych jednak była wyjątkowa, w sumie White nie wierzyła w dusze topiących się psów jednak właśnie w tym miejscu dołączyła do stada, spotkała Lust, nie zmieniło się nic.. oprócz nielicznych zanieczyszczeń, tak ludzie niszczyli wszystko.-Po kim masz swojego demona, Elope już od początku mnie męczy żebym się zapytała.-rzuciła unosząc nieznacznie kąciki warg ku górze.

Na zdjęciach wyjątkowo kurduplowatego masz tego szkota :haha:
Znał te walki z demonem od urodzenia je toczył, tylko że jego zjawa ma kilkaset lat i po śmierci nosiciela przechodzi w innego to w swoim rodzaju ucieczka od tych co go od tych kilku stuleci gonią. On jako tako z ciała Savera też nie wyszedł ale nie raz pokazał się jako demon przejmując kontrolę nad psem. On z czasem nauczył się kontrolować demona, poza tym nie w każdej sytuacji był on potrzebny głównie pojawiał się w stanie silnych emocji czy jak samiec poczuje krew.
-To długo, podoba ci się tu? - samiec po prostu był ciekawy, nie przejawiało się to z niczego dobrego w nim po prostu zbierał różnorakie informacje.
-Akbaraki wszedł we mnie zaraz po urodzeniu, czasem twierdzi nawet że w łonie matki może nie wiem. Przemieszcza się po końcu żywota nosiciela do drugiego, podobno skurpulatnie dopiera sobie kompanów. - nie wiedział skąd, jak i dlaczego wybrał czarny właśnie jego. Jakby suka mogła dostrzec demona zobaczyłaby go pod postacią ni to psa ni to wilka czarnego o czerwonych znaczeniach.

Cóż, pretensje do Lejka i Sola xD.
Zjawa była niesamowitą istotą, która jednym kiwnięciem łapy potrafiła zniszczyć cały świat, jednak szkotka pozwalała jej na tylko częściowe przejęcie ciała co dawało jej małą część jej prawdziwej potęgi, ale jak tu grać z upartą i na dodatek silną właścicielką ?Elope czasami żałowała, że opuściła ciało matki Fox aby wejść w jej zdaniem potężne i okrutne zwierzę, a co dostała, w sumie wszystko OK, oprócz tego, że nie chciała wszystkiego niszczyć i krzywdzić towarzyszy, tylko to przeszkadzało cienistemu stworzeniu.Mięśnie mglistej napięły się delikatnie, lodowaty wzrok przeszył jego ciało.-Nie jest tak źle ale chyba przyszliśmy tu trenować, nie plotkować.-rzuciła skupiając się na obowiązkach, zdecydowanie nie była typem gaduły, kilka pytań i koniec tego dobrego.-Teoria.Przeciwnik któremu nawet nie możesz spojrzeć w oczy, wyższy, silniejszy. Co może być jego słabością? Jak możesz go pokonać ?-pytania wypowiedziane chłodnym tonem zasypały go całego, Anioł Śmierci wpadł w swój żywioł.

Może zjawa kiedyś się przekona że suka wcale nie była słabym zwierzęciem, w końcu nie wyglądała na słabą prawda? Nie szczególnie zwracał uwagę na to czy suka mu się przypatruje czy nie, od zamienia trzech zdań jeszcze nikomu głowy nie urwali.
-Nie, ale prośba zostaw to że wiesz o demonie dla siebie przynajmniej na razie. - dziwna prośba ale każdy w swoich ruchu miał własny cel prawda? On nie pytał suki o szczegóły pożycia z Elope ani ona o demona, ale jak na razie chciał zachować to dla siebie.
-Jak walczę to nie myślę tylko działam, a to co robię robię mechanicznie to skutku. - nie był dobrym strategiem, nie potrafił planować to też jechał na instykcie a może jak kto woli na demonie? W końcu dodawał mu jak to powiedzieć wigoru, ukazywał wtedy swoją pełną krasę w postaci malinosa przejmując kontrolę nad jego ciałem i umysłem.

Cóż, nikt nikomu głowy nie urwał ale dla Anioła Śmierci było to marnowanie czasu na trening, nie bardzo obchodziło ją co pomyśli o niej pies, pozostała niewzruszona, jakby żadne jego słowo do niej nie dotarło, jedyne co zrobiła to kiwnęła lekko łbem na słowa o demonie. W sumie zabrzmiały one jakby wstydził się swojego pasożyta, chociaż Fox również nie chwaliła się Elope, jedynym co świadczyło o obecności zjawy był naszyjnik, łatwo było rozpoznać jaka istota podarowała go mglistej.-Punkt 6 kodeksu stadnego, mówi o tym by mglisty przemyślał atak.A ja cytując kodeks nie mam ochoty cię zbierać.-rzuciła przesuwając się o kilka centymetrów, jedna łapa wojowniczki zanurzyła się w wodzie co spowodowało rozluźnienie się mięśni, jakby zimno ją relaksowało. To jedyna rzecz którą mógł odczytać z jej postawy, chociaż była ona błędna, fala śnieżek ruszyła w jego stronę, White uklepywała je dosyć szybko, nie miało to na celu zabawy, chciała zobaczyć jaka będzie jego reakcja, czy traktuje to jako trening na którym nic mu się nie stanie czy poważną walkę, cóż śnieżne kule leciały, jedna za drugą.

On nie wstydził się Akba ale wolał wyjaśnić choćby ojcu bo to głównie chodziło o niego w swoim czasie a nie od razu bo nie wiadomo jeszcze co by sobie pomyślał prawda? U malinosa nic nie było widać, jedynie kiedy demon przejmował kontrolę oczy stawały się innego koloru a kły nie znacznie mu się wydłużały.
-Nikt nie ci nie każę umiem o siebie zadbać. - uśmiechnął się nieco szelmowsko do suki, ale nie przejmował się tym jak ona to odbierze w końcu nie robił nic złego prawda? Czy wyglądali jak psy bawiące się z kto kogo trafi śniegiem? Powiedzmy nieco autorytet względem suki podpadł, uważał ją za bardziej poważną mimo tego że to nie była zabawa lecz nie jako walka. Cóż śniegowym bałwanem nie chciał zostać to też mimo kulek które ciskała w jego stronę odbił się dość miękko z zadu by wyskoczyć w jej kierunku niczym torpeda pech chciał że suka stała w miejscu gdzie było dużo śniegu i nie jako wpadł tuż przed nią po stawy skokowe w zaspę która uniemożliwiła mu chwilowy atak.

Cóż, w pewnym momencie w co niektórej śnieżce pojawiał się spory odłamek lodu który nieco mocniej ranił psa.-Nigdy nie lekceważ ataku wroga, to jedyne co miałam na celu.-rzuciła chłodno po czym kiwnęła lekko głową na znak by zaatakował. Cóż nie zbytnio mu się powiodło, wylądował w zaspie co tylko dało suce przewagę, Fox rzuciła się na niego starając się chwycić zębiskami za jego szyję i przycisnąć go do ziemi powodując wpadnięcie do zaspy, skończyła się zabawa na śnieżki, a raczej sprawdzanie przekonań i umiejętności strategii, zaczęła się walka która miała pokazać jego umiejętności.

Pies poczuł odłamek lodu ale nie specjalnie się tym przejął, słysząc jej słowa tylko się krzywo uśmiechnął fakt jego pozycja nie była zbyt idealna ale kto by się tym przejmował. Kiedy suka rzuciła się a raczej skoczyła bo iść nie szczególnie musiała gdyż pies po skoku stał dość blisko niej niestety atak nie był idealny gdyż pies był dość szybki i udało mu się odchylić przed szczękami suki co najwyżej zajechała go zębami gdzieś na karku. Samiec nie pozostawał jej dłużny, gdy ta była blisko niego złapał ją za kark by tym razem on ją przyprzeć do muru a raczej śniegu ale to mało ważne. Wbrew pozorom ataki z jego strony nie miały na celu robić jej krzywdy a jedynie to było na zasadzie pojedynku, przynajmniej tak miało to wyglądać w teorii bo miała go sprawdzać a nie ranić i na odwrót.

Najlepiej używaj kostnicy, przynajmniej jest czarno na białym.

Cóż śnieżek z "niespodzianką" było mnóstwo, więc raczej został zasypany lodem, sam atak suki nie powiódł się co jednak nie zniechęciło jej do walki, runęła jak długa przyciśnięta do śniegu,spróbowała pozbyć się psa jednak zakończyło się to niepowodzeniem, cichy warkot wydobył się z jej gardła, szczęki Fox zacisnęły się na jego łapie, nie miał możliwości uniku, przytrzymywał ją łapami więc albo ją puścił albo został boleśnie ugryziony, kolejna próba pozbycia się syna Sol'a tym razem polegała na próbie zepchnięcia go z siebie i przyciśnięcia go do ziemi, pies okazał się być za ciężki, choć nie obyło się bez powiększenia rany i licznych zadrapań, tak szybko się nie podda.Cóż ponowiła atak licząc na szczęście, musiała przyznać, że był zaprawiony w boju.Powtórka z rozrywki, albo kostki mnie nienawidzą albo po prostu nie mam szczęścia, więc podjęta zostanie ostatnia próba zrzucenia psa.White zacisnęła mocniej zębiska po czym kopnęła go łapami w brzuchNevis poleciał jak długi i wpadł w zaspę, ostre szczęki suki zacisnęły się na jego szyi i stworzyły rozległą krwawiącą ranę.Mglista jednak po pewnym czasie zeskoczyła z psa wyrywając spory płat skóry.-Tyle mi wystarczy, szybko kodeks mglistych i puszczę cię wolnego.-mruknęła chłodno wypluwając krew i skórę psa, co jak co ale nie chciała go zjadać xD.

Edit.

Gdy usłyszała punkty kodeksu padające z pyska mglistego kiwnęła lekko głową po czym wybyła.

zt./

Raczej siłą ciała a nie łapami bo przyciskał ją brzuchem do ziemi ale to już mało ważne, uśmiechnął się pod nosem czując próby walki suki. Każde jej szarpnięcie niestety powodowało że sama robiła sobie ranę na karku na co on nie szczególnie zwracał uwagę. Biorąc pod uwagę że był od niej cięższy to ciekawe jak na x metrów go wyrzuciła raczej koniem nie była no ale. Kiedy suka do niego doskoczyła samcowi udało się uniknąć wgryzienia w szyję co najwyżej zyskał nowe zadrapania, sam złapał jeszcze raz jej ranę dogłębniej ją powiększają. Kiedy suka odeszła pies wstał otrzepując się ze śniegu, szczęście w szczęściu że był opanowany bo z demonem w tle mogło być różnie.
-Słowo Alfy to świętość,przypadki nie istnieją, zdrada jest karana, nie walczymy ze sobą, nie tolerujemy nie czystości krwi,nie atakujemy na oślep, nie ufamy wrogą, szanujemy swoich oraz hierarchię, nie pakujemy się w pułapki i pomagamy sobie. - samiec skrótowo ale bardzo dokładnie powiedział zasady panujące w stadzie.
-Ojciec prosił jeszcze o zdanie raportu. - powiedział zanim odeszła, po czym sam zniknął.

z.t

Bransolety uderzały o siebie wydając głośny nieprzyjemny dźwięk, szelest liści dobiegł do uszu zwierząt zaspakajających pragnienie przy rzece, były dosyć spokojne póki nie poczuły zapachu nadnaturalnej istoty, raczej nie chciały z nią obcować więc uciekły jak najdalej mogły, lodowaty uśmiech wkradł się na jej lico, bądź co bądź miała dzisiaj wyjątkowo dobry nastrój, zdobyła medykamenty i pokazała krwistemu jak beznadziejny jest on i jego stado. W sumie kroki swe skierowała tu dla odpoczynku jak i dla szybkiego patrolu i być może przyjęcia nowego członka stada, nie widząc nikogo i niczego podeszła do rzeki by wykonać to samo co wcześniej zwierzęta które teraz zniknęły za krzakami przez które przed chwilą przedzierała się Fox.

Jego pojawienie się w okolicy było sumą przypadku. Malcolm nie posiadał żadnej wiedzy odnośnie tego, które tereny do kogo należą, które są wolne, a które wręcz należy omijać szerokim łukiem. Niby zawsze chodził gdzie chciał, przejmując się nakazami i zakazami w chwilach, gdy nad jego karkiem ciążył katowski topór. W obecnej chwili nie było jednak mowy o żadnej presji, a przynajmniej samiec jej jeszcze nie odczuł.
Lekko zadarłszy czerep ku górze, powiódł śród otoczenia kolorytem rozbieżnych źrenic. Do jego oklapniętych uszu dorwał się dźwięk szemrzącej wody, a nozdrza nieznacznie drgały pod wpływem zapachu innej, psiej osobowości. Mógł być to równo swojak jak i wróg, a skoro decyzję miał podjąć szybko i bez ceregieli, oponował za wyborem pierwszym. Najwyżej dozna dekapitacji którejś z części ciała. Niezwykle zachęcające początki.
Przyśpieszył nieco kroku, aby z nagła dostrzec zarys czyjejś aparycji. Czyli jednak nie pomylił się sądząc, iż jest tu jeszcze jeden pies. Równie dobrze mógł być to zapach sprzed chwili lub dwóch. Mruknął coś cicho do siebie, zezując na samice.
- Szukam alfy, to ty? - Walnął prosto z mostu. Nie lubił rozdrabniać się w formalnościach, przyprawiały go o ból głowy.

Suka wyłapała lekki szelest liści i kroki najwyraźniej żywej istoty, spojrzała na fiolkę która w tej chwili była zanurzona lekko w futrze, wręcz sama zaświeciła lekko jakby chciała zostać wykorzystana, w końcu jak na razie odebrała cień tylko indiańcowi który zresztą już pewnie nie żyje, nikt nie pochodzi tak długo bez cienia, zapewne nie zrozumiał swego błędu i po prostu odszedł z tego świata nieświadomy i pozbawiony cząstki siebie, trudno Fox mało obchodził jakiś idiota który nie wiedział kiedy zamknąć mordę i usunąć się z drogi.-Calgio.Jeśli masz zamiar dołączyć do stada to podejdź, jeśli nie to osobiście zrobię sobie z ciebie dywanik.-powiedziała nie odwracając wzroku od tafli wody, śnieg zaczął delikatnie padać obsypując ich falą małych białych płatków, wyprzedziła jego pytanie które padło niedługo po tym.-Nie, ale posiadam uprawnienia które pozwalają mi na przyjęcie do stada lub oznakowanie psa.-mruknęła beznamiętnie po czym zupełnie go ignorując napiła się wody, w końcu jednak postanowiła odwrócić się i szybko zlustrować posturę psa, cóż dalmatyńczyk, rzadko spotykana rasa która nie wiadomo czemu kojarzyła się jej z pieskami domowymi, jednak nie wyczuwając od niego niczego innego niż zapachu lasu uśmiechnęła się chłodno kierując swe kroki w jego stronę.

Przewrócił oczami na jej wzmiankę o dywaniku. Oh, pięknie. Trafił na laskę, która uważała, że bsdm jest genialną formą rozrywki, nie tylko w łóżku. Ugryzł się w język wystarczająco szybko, aby nie dać sobie szansy na wyjątkowo obraźliwą odpowiedź. Wolał nie pogarszać swojej sytuacji już na samym starcie, ponieważ jedyne co zyska to więcej zmarnowanego czasu. A Malcolm niekoniecznie chciał sobą tak dysponować.
Chrząknął tylko, kryjąc irytację i jakby zignorował pierwszą z wypowiedzi, bo i tak nie było sensu nań odpowiadać.
- Aye, chce dołączyć. Z innego powodu nie zawracałbym głowy ani tobie ani sobie - stwierdził, lekko przekręcając łeb na prawą stronę.
Suka mogła o nim myśleć dosłownie wszystko. Mógł być pupilem - bogatym i rozpuszczanym przez właściciela, a nawet i psem w saniach świętego mikołaja, nieistotne. Nie znała go, więc każdy jej osąd wydawał się bezpodstawny i niedorzeczny, a jej opinia wykreowana wyłącznie na paru osobnikach, z którymi mogła mieć styczność. Nie każde życie to bajka, księżniczko.
Obserwował ją uważnie, gdy postępowała w jego stronę z dominacją, przy której nawet nie mruknął. Widać było iż chce być kimś, że dąży do tego. Malcolma zawsze to bawiło. Taka chora ambicja.

Nie obrazicie się?
Pies ponownie wkroczył w progi tej krainy, oj bardzo długo go tu nie było w sumie od czasu kiedy był jeszcze szczeniakiem teraz wraca już jako dorosły pies. Ponownie przystąpił do stada matki, pchnięty rządzą zemsty wkroczył na teren stada w poszukiwaniu alfy. Do jego nosa wdarł się świeży zapach mglistych to też tam skierował swoje kroki by ujrzeć parkę psów.
-Witam, poszukuje alfy czy wiecie gdzie mogę znaleźć go? - powiedział wodząc wzrokiem z jednego psa na drugiego, cóż oczekiwał jakieś odpowiedzi choć najprostszej by odejść i odszukać Solsa a im nie przeszkadzać w bóg wie czym.

Huh, zapewne jeszcze nie wiedział, że stoi przed aseksualistką która w temacie spraw łóżkowych orientuje się tak bardzo, że aż jest dziewicą.Sam dalmatńczyk musiał uważać co wychodzi z jego ciapkowanej mordy, nie tak łatwo mu będzie bez zyskania chociaż ciupeńki szacunku u psa który sieje postrach w całym stadzie, Salt była wpływową jednostką której brutalność zyskała taką sławę, że większość mglistych po prostu się jej boi.-Caligo, tak się tu witamy.A skoro myślisz, że masz jakąś szansę dostać się do mglistego tabunu to z chęcią posłucham czemu akurat to stado ?-mruknęła beznamiętnie a jednocześnie oschle, tia nawet jeśli chciał być członkiem stada to w oczach bezlitosnej jak na razie był psem który nie znając nawet powitania przychodzi do niej aby odpytała go z wiedzy o MM ? Cóż, dla niej nie było to jeszcze żałosne, według Fox miał on szansę się wykazać, tylko czy dobrze z niej skorzysta.Na pewno kojarzył jej się z domowym pupilem w małym stopniu, jednak po co oceniać książkę po okładce, w sumie nawet nie stwierdziła, że miał kontakt z dwunogami po prostu przez część życia którą spędziła z dwunogami czasami dziwnie wszystko kojarzy, chociaż i tak on dla niej nadal jest zwykłym samotnikiem.-Caligo, White Fox.-rzuciła w stronę nowego który wyłonił się z zarośli obdarzając go krótkim spojrzeniem.-Alfa obecnie jest zajęta, zostałam wyznaczana by mu pomagać. Więc albo powiedz czego chcesz samotniku, albo odejdź.-stwierdziła wracając wzrokiem do kropkowanego.

//Taki ładny post i tu pufff problemy z netem i takie gunwo wychodzi.

Z pewnością takie rzeczy jak seksualność da się odgadnąć już po pierwszym spojrzeniu. Jeśli tak, to cóż - ten pan jest stuprocentowym gejem. Homoseksualizm o wiele łatwiej było uznać za nienormalność, choć dlań było to zwykłym stereotypem. Właściwie nikogo nie powinno obchodzić kto z kim się spotyka, prawda? Niezależnie jak interesujący i pociągający był ten temat - to nie czas i miejsce na takie wywody. Niestety.
Czyli faktycznie miał przyjemność spotkać kogoś, kto miał napuszone ego. Cudownie, wprost cudownie. Prawdę mówiąc samica mogła być i szachem perskim, nie robiło to samcowi różnicy, a i tak w jego oczach nie przedstawiała się nadzwyczajnie. Zbyt zadufana w sobie, uważająca iż jej obecna siła czy brutalność coś naprawdę znaczą. Może i większość sikała po nogach, gdy przechodziła obok, acz dla Mala nie wydawała się być ni trochę przerażającą. Przy Vincencie i tak wymięka.
Jego wargi wykrzywiły się w brzydkim grymasie. Elaborat odnośnie dołączenia? Czy to jakiś rodzaj przesłuchania? Cholera jasna, jak on nienawidził się tak uzewnętrzniać.
- Może i wy się witacie, nawet ładnie, muszę przyznać, ale to nie ma prawa decydować czy ma szanse dołączyć czy nie. Prawdę mówiąc nie mam ochoty nikomu udowadniać jak bardzo zepsuty, bezlitosny czy pozbawiony skrupułów potrafię być - rzygam takimi teatrzykami. Chce dołączyć, bo szukam stabilizacji, a skoro uznałem to miejsce idealne dla siebie to tak musi być. Nie wybieram czegoś impulsywnie, nie jestem nieroztropny, moje decyzje to prawdziwy absolut. - Urwał na moment, jakby się nad czymś zastanawiał.
W tej krótkiej chwili milczenia zdał sobie sprawę z obecności jeszcze jednej jednostki. Szybkie spojrzenie w odpowiednią stronę, a potem czysta ignorancja.
- Nie jestem na tyle głupi, aby próbować z tobą walczyć, czy na siłę czy na słowa. Niemniej uważam, że na razie brak ci jakichkolwiek podstaw, aby stwierdzić czy naprawdę pasuje do "tabunu" jak to nazwałaś. Równie dobrze możecie mnie wykopać na zbity pysk jeśli się nie sprawdzę, nie dbam o to.
Zmrużył lekko oczy.
- Mój powód jest prosty; nie dołączam dlatego, aby komukolwiek udowodnić jaki jestem zły. A jestem, ponieważ to słowo ma dużo definicji. Nie mam żadnych spaczonych powodów jakimi jest władza, kobiety czy pieniądze, nie interesuje mnie to właściwie. Po prostu w grupie łatwiej jest przeżyć i to instynkt przetrwania jest w tym momencie moim powodem. Nie jestem na tyle głupi, aby umierać.
Nawet nie starał się zgadywać czy suka w pełni pojmie jego kierunek myślenia. Z pewnością oczekiwała czegoś typowego, czegoś, co pozwoliłoby jej łatwo ocenić czy Malcolm się nadaję czy nie. On nie zamierzał niczego ułatwiać, wyłożył wszystko tak jak jest naprawdę. Trochę skomplikowanie, trochę tajemniczo. Może i miał ukryte motywy, ale suka nie miała powodu, coby je znać.

Napuszone ego ? Phi, to chyba on nie znał się na rzeczy, ta oto istota nie uważała się za niezwykle silną czy też niesamowitą, zawsze była gotowa na śmierć dla stada i w sumie dla niej nie liczyło się jej własne zdrowie czy bezpieczeństwo, zawsze dążyła do tego by mglistym było jak najlepiej ignorując własne potrzeby. Gdyby miała przerośnięte ego na pewno nie zapieprzała by po bagnach dla torfu który może ocalić psa z jej stada tylko czekałaby na kogoś kto za nią to zrobi, bo przecież ona nie zachorowała ? Jak na razie to kropkowany wymądrzał się swoimi złotymi myślami.-Nie powiedziałam, że przywitanie decyduje o przyjęciu do stada, jednak jest częścią naszej kultury a moim obowiązkiem jest poinformowanie o tym nowego członka.-mruknęła przewracając oczami, mało interesował ją ten osobnik, nie miała zamiaru go nawet oceniać, chciała szybko sprawdzić czy nie zdradzi stada przy pierwszej lepszej okazji i po prostu dalej zajmować się tym czym chciała, czyli pomaganiem stadu i wybijaniem krwistych.-Nie stwierdziłam czy pasujesz do stada, zadałam ci proste pytanie.A skoro tak mało obchodzi cię stado to zapraszamy do innych stad. Tutaj mamy ścisłe zasady, lojalność i przywiązanie to podstawa.-powiedziała, cóż jak na razie nie żywiła do niego żadnych emocji, albo zacznie odpowiadać na pytania albo po prostu nie będzie miała prawa go przyjąć, była tylko wojownikiem, wykonywała rozkazy i dbała o stado tak jak mogła, wiedziała doskonale, że ograniczają ją przepisy które jednak wyznawała jako życiowe credo, była oddana stadu.-Są dwa inne stada, twoje wyjaśnienie może być przypasowane do każdego z nich.Mogłeś równie dobrze iść do innego stada, przecież tam też jest grupa która może cię ochronić.-powiedziała patrząc prosto w jego oczy, lubiła utrzymywać kontakt wzrokowy podczas rozmowy.

Jak na razie nijak ją widział w roli dobrodusznej i chętnej do pomocy innym. Zbierała medykamenty, bo jeśli nie ocali za ich pomocą innego to zawsze ocali siebie. Obowiązki względem stada były jej gwoździem do trumny, który sama wbijała, chcąc znajdować się coraz wyżej na szczebelkach hierarchii. Wiązała się z tym siła, jednakże w większej mierze samica ochroni samą siebie niż ochroni ją kto inny. Dodając dwa do dwóch jak na dłoni widać, że nieświadomie robi wszystko pod siebie. Ukryta wersja egoizmu, tak mi przykro. To całe pieprzenie o posłudze względem kogoś innego to wyłącznie forma uspokojenia umysłu. W ten sposób staramy się uwierzyć, że postępujemy wobec określony reguł, choć tak nie jest. Skrzętna forma manipulacji samym sobą.
- Poinformowałaś mnie o tym w taki sposób, jakbyś już na wstępie oczekiwała, że będę je znał. Nie czytam w myślach, więc mało prawdopodobne, abym posiadał takie informację - żachnął się.
Jak na razie, Malcolm, pozostawiasz po sobie cudowne wrażenie. Oczywiście, że przyjmą cię z otwartymi ramionami! Kto by tego nie zrobił?
Chyba każdy zdrowy na umyślę.
Powstrzymał westchnięcie, które cisnęło się na jego wargi. Zasady. Nie dość, iż to słowo budziło w nim dreszcze to jeszcze brzmiało na jego języku jakoś tak gorzko. Zdawał sobie sprawę, iż każdą regułę można wykorzystać tak, aby w jakiś sposób udzielała korzyści tobie, a nie była tylko sznurem zaciskającym się na szyi. Coś mu jednak mówiło, że ogrom nakazów mógł być w tym przypadku przytłaczający. Parsknął cichym śmiechem.
- Lojalność? Jesteś bezczelna, choć równie dobrze mogłaś mnie prosić o wyrwanie sobie serca i sprezentowanie go jako dowodu mojego oddania. Dlaczego miałbym wam cokolwiek deklarować? Macie podstawy by wierzyć mojemu słowu? Oczywiście, że nie! Mogę łgać aż fundamenty zadrżą.
Właśnie dostrzegł poważną lukę w ich systemie dołączania. Nie dość, że próbowali wymusić na kimś podporządkowanie to jeszcze oczekiwali iż radośnie odda się w ich łapki tylko dlatego, że jest lojalny. Naprawdę na świecie było tyle głupców czy tylu desperatów?
Milczał dłuższą chwilę nim postanowił skontrować ostatnią z wypowiedzi samicy;
- Mógłbym. - Potwierdził, lekko wzruszając barkami. - Ale skoro rozmawiam z tobą a nie z nimi to chyba o czymś świadczy? Krwiści to dla mnie banda bezmózgich, skażonych regresem osobników, które niczym dzikie stado zaatakuje cię w masie, bo uważa iż daje mu to przewagę. Owszem, daję, ale również pokazuję jak słabi są w jednostce. Z tamtej strony nie uzyskam żadnej ochrony. A płomienni? Sądząc po moim obyciu nadaję się tam idealnie. Czysta, dobra dusza. Od razu ukoronuje się wiankiem z kwiatków i pójdę ścigać jednorożce.
Skoro oboje byli uparci oraz wyznawali inne wartości to ów rozmowa trochę potrwa. Trudno. Malcolm lubił wyzwania, więc zaczęło mu to przeszkadzać mniej niż uprzednio.
- Mgliści to jedyna struktura, która posiada silną organizację. Wybieram najlepszy, bo kto nie? Patrze przede wszystkim na jakość a nie ilość. Może i jest was dużo, na razie, ale równie dobrze może się to zmienić. Jednak sądzą, że odpowiednie jednostki pozostaną i właśnie to świadczy o jako-takiej sile, którą prezentujecie na zewnątrz. Ponadto... - znów pauza, najwyraźniej Mal szukał odpowiednich słów. - Zdrada rzadko przynosi korzyści, więc tego bym się z mojej strony nie obawiał.
Nie utrzymywał iż nie byłby do tego kroku zdolny, acz nie leży to wyłącznie w jego gestii. Stado powinno wywrzeć nań takie wrażenie, aby z czasem doń przylgnął i stał się lojalny, czyż nie?
- Stado musi wziąć udział w procesie budowy mojej lojalności. Możesz zarzekać się iż zapewnicie mi wszystko, czego mógłbym oczekiwać, ale jakie miałbym podstawy, coby ci uwierzyć? Ty już jesteś lojalna, więc z logicznego punktu widzenia będziesz prawić o samych superlatywach. Wole mieć osąd czysty i trzeźwy, bez zacieranie brudów, bez idealizacji. Tylko w takim środowisku mogę się rozwijać, bo wiem, że ów nie oszuka mnie przy najmniejszej sposobności.

No tak tego można było się spodziewać stara śpiewka jak świat alfa jest zajęty, ciekawe czym skoro nie ma czasu dla stada ale obecnie nie to było ważne dla łaciatego. Samiec znał nie jakie podstawy mglistych przecież jeszcze jakiś czas temu sam nim był, tylko że odszedł z krainy utracając wszystkie właściwości należenia do tego stada. Przysiadł na łaciatym zadzie, cóż mimo chłodu od podłoża nie przejmował się tym szczególnie.
-Adirael, nie do końca White jestem samotnikiem można powiedzieć właściwie że byłym mglistym. - odpowiedział suce na jej słowa, cóż wbrew pozorom nie został ze stada wyrzucony ani nic z tych rzeczy, po prostu musiał odejść by ponownie wrócić w szeregi krainy z nowym pokładem nie jakiej energii oraz chęci walki. Można nawet powiedzieć że gdyby nie odszedł byłby dłużej w stadzie niż szkota ale nie będzie się przecież wykłucał prawda? Nie przeszkadzał konwersacji suki z psem uznał że i na niego przyjdzie pora.
-Chciałbym ponownie zasilić szeregi tego stada. - odpowiedział by potrzymać to że nie siedzi tu tak by sobie posiedzieć a jednak przyszedł tutaj w konkretnym celu. Podobnie jak kropkowany nie da nikomu 200% pewności że będzie idealnym mglistym do końca życia, ale znał zasady i wyznaje podobne hasła co stado przede wszystkim kieruje nim chęć zemsty na ojcu.

Cóż, chociaż nikt tego nie widział a nawet ona sama zostało w niej coś z dawnej Floridy, chciała z całych swych sił pomóc mglistym, awanse nie liczyły się dla niej bo to przecież nie pozycja określa psa ? Gdyby tak na to patrzyła już dawno zaczęłaby wyzywać ciapkowanego, jak na razie nie darzyła go ani sympatią ani wrogością, był dla niej nieznajomą jednostką którą dopiero poznawała.Obdarzyła go spojrzeniem na dłuższą chwilę, gdy tylko jakieś słowo padało z jego pyska paczały swe kierowała tak aby ujrzeć jego obliczę, każdemu należał się chociaż mały szacunek, darzyła nim nawet krwistego którym wytarła podłogę, gdyby nie znała wartości życia już dawno gryzłby kwiatki od spodu.-Możesz kłamać, możesz udawać kogoś innego. Nie mam zamiaru także zabraniać ci bycia sobą, mam obowiązek ci o wszystkim powiedzieć tak byś znajdował się na podstawowym poziomie wiedzy o stadzie bez której możesz mieć później problemy. Myślisz, że gdyby nie to sterczałabym tu z własnej woli ?-zapytała spoglądając na niego jak zwykle pozbawionym uczuć wzrokiem, zupełnie zapomniała o emocjach przez swoje długie i bolesne życie.-Cóż jak na razie po raz pierwszy się zgadzamy.-mruknęła słysząc jego kolejną wypowiedź, zdecydowanie wręcz idealnie opisał krwistych chociaż płomienni wbrew tęczowym pozorom czasem potrafili zaleźć za skórę.A sama rozmowa dla Fox nie była nawet trochę krępująca, nie musiała długo zastanawiać się nad zdaniami które padną z jej pyska bo po prostu w tej chwili mówiła to co czuje, udawała tylko wtedy kiedy było to konieczne.-Kiedy byłam młoda dołączyłam tu z takiego samego powodu co ty, czyli takiego który po prostu jest logiczny.Nie obawiam się twojej zdrady, mam wręcz nadzieję, że na dobre wyjdzie ci twój wybór.-powiedziała, w sumie mogłaby się uśmiechnąć ale nawet nie myślała by ukazać radość które delikatnie tliła się w lodowatym sercu.-Witamy w Mglistej Myśli, zapoznaj się z kodeksem.An shear, Nemyji. Thus, Nemfhuji ab Zhur-mruknęła po czym skinęła mu łbem jakby na pożegnanie, musiała się zająć drugim psem a ten cóż, jest już mglistym.-Wię chciałbyś ponownie dołączyć do stada ? Z chęcią cię przyjmę jednak na początku proszę o wymienienie przynajmniej połowy punktów kodeksu.-mruknęła gdy dalmatyńczyk opuścił tereny.

//Teraz walcz o zwykłego psa xD.Jprd, sorka Adi, nie zauważyłam twojego postu.

Prawdopodobnie gdyby poznali się kilkanaście miesięcy wcześniej to Malcolm prezentowałby się zupełnie inaczej. Niemniej wszystko się zmienia, gdy nieodpowiednie jednostki naciskają na ciebie, wręcz z bestialską przyjemnością, powolnie, acz systematycznie odbierając ci tę część siebie, która opiewała niezależność. Nawet gdyby stanął w oko w oko ze swoim starym ja, najpewniej zaśmiałby się tylko i pokręcił głową, nie mogąc uwierzyć, że kiedykolwiek był podobną formą życia. Może nigdy nie znał siebie na tyle dobrze, skoro dopiero w ów postaci czuł się tak, jakby należała prawdziwie do niego.
Kwestię uczyć - czy może pierwszego, konkretnego wrażenia - wolał przemilczeć. W przypadku tak krótkotrwałej i konkretnej znajomości, nie można mówić nawet o obojętności. W tej wymianie zdań nie było miejsca na takie sentymenty jakimi są emocję. Dopełniali formalności i poza tym nie łączyło ich nic więcej. Prosta, monotonna robota, przez którą wielu musiało przejść. Czy samica okaże się wrogiem, sojusznikiem czy jednostką kompletnie obojętną - to wykaże czas. Na razie Malcolm nie zawracał sobie głowy podobnymi rzeczami, bo i po co?
- Może posiadasz tak mocne poczucie obowiązku iż starczałabyś tu wystarczająco długo, aby mi wszystko, co ważne, wpoić do łba? - Odpowiedział pytaniem na pytanie, choć wielu uznałoby to za niegrzeczne.
W takich domysłach i gdybaniach mogliby się zatopić i debatować przez wiele długich godzin, jednak nie sądził, aby suka miała ku temu ochotę. Nie wyglądała na taką, która prócz chęci zadawania cierpienia widziała w życiu coś interesującego. I tu zostaje obalony mit o byciu pozbawionym uczuć. W końcu agresja i żądza przemocy to także uczucia, hm?
Względnie, życie daję w kość każdemu, jedyna różnica to sposób w jaki sobie z podobnymi przeszkodami poradzisz. Mal chociażby... Mal wybudował mur i odgrodził się od większości bodźców zewnętrznych, piastując chłód i zdystansowanie z prawdziwą lubością. Zależało mu wyłącznie na tym, aby już żadna jednostka, niezależnie od wszystkiego, nie była w stanie go skrzywdzić. Wystarczająco tego doświadczył ostatnimi czasy.
- Śmiem wątpić czy tak bardzo przerastasz mnie wiekiem. Czasami odnoszę wrażenie, że czuje się starzej niż na to wyglądam.
Ów słowa nie miały zbyt wielkiego związku z prowadzoną przezeń rozmową. Wypowiedział je wyłącznie dlatego iż czuł taką potrzebę. Jednocześnie nie zamierzał poddawać w wątpliwości dojrzałości samicy, bo przecież nie posiadał żadnych konkretnych personali. Jeśli uważała, że jest starsza - tak prawdopodobnie było.
Kiwnął lekko głową na jej ostatnie słowa, samemu nie odpowiadając już nic. Jednak nim odszedł, rzucił krótkie spojrzenie w stronę samca, jakby niejako ciekawiło go czy dostanie takie same wywody. Ostatecznie Malcolm nie posiadał tyle cierpliwości, coby zaspokoić ciekawość, więc czym prędzej się odwrócił się i odszedł.

z/t

/Dżizys, ktoś przetrwał paplaninę Mala, sukces xD

Pies cierpliwie czekał aż suka przerzuci swoje zainteresowanie z kropkowanego na niego, choć nie należał do cierpliwych mogło być zawsze gorzej nie?
-Wiesz kiedy ostatnio byłem mglistym byłem kilku nasto tygodniowym szczeniakiem. - miał nie całe dwa lub ponad dwa miesiące, więc nie ukrywajmy nie nauczył się na blachę całego kodeksu wtedy. Miał wtedy inne "sprawy" na głowie, życie w jego przypadku potrafiło być bardzo przewrotne.
-Ale za pewne jakiś mądry mglisty spisał to czym się kierowaliśmy kiedyś i za pewne do dziś to zostało jak świętość słowa alfy, przypadków u nas nie ma, nie walczymy ze sobą a pomagamy, czystość krwi, każdą decyzje przemyśl dwa razy oraz ruch, nie ufaj byle komu, szanuj swoich względem hierarchii. - samiec nie znał idealnie kodeksu ale matka dawno temu zdradziła im czym kierują się mgliści pies wypowiedział podobnie teraz swoimi słowami, wcale nie mijał się z kodeksem jedynie skrócił jego słowa gdyż nie znał ich idealnie z powodów takich że za szczeniaka się go nie nauczył bo go nie było a teraz dopiero wrócił w krainę oraz planuje do stada.

Cóż, pozostawiła bez odpowiedzi dalsze pytania i wywody kropkowanego, skierowała swój wzrok na psa który przybył znacznie później niż ciapkowany. Nie wyrzuciła z siebie odpowiedzi na jego słowa, jedyne co robiła to dokładnie lustrowała paczałkami osobnika, tak ogólnie to wtedy jeszcze nawet kodeksu nie było, powstał z inicjatywy White i Sol'a, cóż suczka szybko pięła się po szczeblach kariery chociaż sama uważała, że nadal robi za mało i mogłaby być bardziej przydatna.-Twoje słowa niemal całkowicie pokrywają się z kodeksem, a pytanie te było po to bym mogła stwierdzić co muszę ci powiedzieć, zacznijmy od wcześniej wspomnianego kodeksu.-a kodeks długi to uznajmy, że po prostu wyrecytowała mu z pamięci słowo po słowie każdy punkt kodeksu, jakby znała i wyznawała jego zasady już od urodzenia, choć naprawdę nie długo trwa księga zasad MM i raczej nie miała wiele czasu na naukę, po prostu to co było dla niej ważne szybciej wchodziło do jej głowy.-Czemu akurat MM ?Co może ci dać stado a co ty możesz dać mu ?-dalej pytania posypały się szybko.

Cóż z pewnością kłamstwem by nie było stwierdzenie, że ostatnio Mafia zbyt dużo czasu w towarzystwie innych nie spędzała, na terenach stadnych pojawiała się rzadko... cóż, ogólnie jakby zniknęła, taki pies widmo. Ale pomijając to wszystko, w chwili obecnej praktycznie biegała po terenach stadnych szukając kogoś kto by jej powiedział gdzie powinna się udać na znakowanie. I dopiero idąc koło czarnej rzeki dostrzegła znajomą Mglistą z jakimś psem obok. Już chciała radośnie podbiec do niej i się przywitać, ale nim wystrzeliła radośnie w stronę szkotki, w jej głowie pojawiła się myśl, że może to być jakieś ważne spotkanie czy jeszcze ważniejsza rozmowa. Dlatego też usiadła nieco dalej w zasięgu wzroku białej gotowa podejść jeśli zostanie zawołana bądź poczekać aż łaciaty sobie pójdzie.