Rzeka Słońca

Wijąca się przez całą długość terenów Płomiennych, rzeka jest jednym z większych zbiorników wody w okolicy. Użyźnia glebę i poi zwierzęta, które w następnej kolejności stają się ofiarą młodych łowców z ognistego klanu. Błękitna tafla odbija promienie w nadzwyczajny sposób, sprawiając, że przyglądające się jej istoty widzą delikatne rozbłyski pomarańczy i złota. Niektórzy twierdzą, że jest to jedno z najukochańszych miejsc stada, choć mogą to być wyłącznie plotki. Temperatura wody pozostaje zawsze ta sama, niezależnie od panującej dookoła pory roku.

Pies długo krążył na obrzeżach owej krainy aż w końcu postanowił wejść w jej głąb. Krok za krokiem udał się na tereny stadne, cóż może zechce pozostać tu dłużej? W końcu przysiadł na brzegu rzeki wpatrując się w jej taflę i rozmyślając.

Tam tam taram tam tam
Nucił cicho pod nosem rozglądając się wokoło. Był na terenach stada, więc znając życie nie uniknie spotkania z potencjalnym osobnikiem na płomiennego. Nie przeszkadzało mu to - lubił żartować sobie ze wszystkich tych poważnych psów, które uważały że jest niedoświadczony. Och, oczywiście starał się sprawiać takie wrażenie - potem lepiej się ich zaskakuje.
Kundel zagryzł wargę i zaraz poczuł na języku smak ciepłej krwi. Oblizał się marszcząc oczy i pociągając nosem. Czuł tu kogoś, ale o dziwo ten zapach wydawał mu się znajomy. Przez chwilę się zamyślił, ale gdy doszedł do tego skąd go zna jednocześnie się krzywił i uśmiechnął - o ile to w ogóle możliwe. Szybko schwytał też też osobnika wzrokiem. -Amaretto. Kogo ja tu widzę. - burknął, ale w przeciwieństwie do jego tonu, na lico wstąpił szeroki uśmiech. Młodzik podbiegł w stronę brata, niemal go przewracając.

Pies siedząc na brzegu usłyszał w końcu zbliżające się kroki, nie spostrzegł od razu kto się tu zbliża a może nie koniecznie chciał wiedzieć? Cóż starzy to nie byli zbyt, doświadczenia aż tak ogromnego na pewno nie posiadali jak inni ale nigdy nic nie wiadomo w ich przypadku nie? Kiedy usłyszał znajomy głos obrócił łeb w kierunku skąd on dobiegał dostrzegł nikogo innego jak swojego bliźniaka. Dobrze że zdążył wbić pazury w podłoże przez co nie wpadli do rzeki, na jego pysk również wstąpił uśmiech.
-Finnegan, a ty co tu robisz? - odparł w kierunku złotego, wyglądali od urodzenia jak dwie krople wody od zawsze i tak będzie na zawsze prawie byli nie do odróżnienia.

-Wygląda na to że jestem królem. Więc bratku... Chyba powinieneś mnie widzieć w koronie. - sapnął posyłając złotemu zawadiacki uśmieszek. Następnym jego gestem było zmarszczenie czoła, co miało po prostu ton pytający. Mina Finna mówiła sama za siebie - Co ty tu robisz?
-Nie sądzisz że... - zaczął nie dokańczając. Właściwie to zamyślił się na chwilę. Kiedy ostatnio widział Amaretto? Cóż, jak był szczeniakiem. To wtedy on zdecydował się odejść. Pamiętał iż kiedyś wierzył że jego rodzina żyła na księżycu, ale teraz wie że to irracjonalne... To znaczy wie. Chyba ma nieco zaburzoną hierarchię normalności. Uniósł wzrok na brata oczekując odpowiedzi, pytania. Czegokolwiek.

Przekręcił łeb najpierw w prawo potem w lewo cóż on tam nic nie widział na łbie brat ale ci.
-Tylko jakby ci ktoś podrąbał tą koronę, chyba że zapomniałeś ubrać z rana? - oczywiście to był żart nie miał powodów by mu nie wierzyć. Tylko jak na razie miał łyso na głowie nie licząc futra, konsternacja wywołana na pysku brata wprawiało Ama w lepszy nastrój może sobie dokuczali może żartowali ale kochał go i nawet był gotowy wskoczyć za nim w ogień jak to mówią.
-Sądzę że to dziwne że akurat tu się ponownie spotykamy. - cóż to akurat było dziwne, miał rację widzieli się ostatnio za szczeniaka czyli około 2 lat temu. Amaretto odszedł krótko po nim a właściwie noc po Finie, nie wiadomo kiedy ani jak opuścił rodzinny dom szukając przygód których odmówić nie można mu było pod różnym kątem.

Finn fuknął cicho obserwując brata. Nagle jednak zaczął się śmiać rozciągając przednie łapy przed sobą. Nagle, jak miał nadzieję, wykorzystując element zaskoczenia skoczył na Amaretto w taki sposób że oboje się przewrócili. Dało się słyszeć plusk, a jako że stali w miejscu tuż przy jeziorze, ich futra w ciągu paru chwil stały się całe mokre, a dopływ powietrza odcięła gładka tafla wody.
Złoty wynurzył się szukając wzrokiem brata. Gdy i ten uniósł łeb nad jezioro, Finn posłał mu szeroki uśmiech udekorowany białymi kiełkami. Woda była naprawdę zimna. -Niech zgadnę, chcesz dołączyć do płomiennych? - rzucił. Było to pytanie retoryczne bo Alfa był pewien że taka właśnie była intencja Amaretto.

Am mlasknął skonsternowany na zachowanie brata ale nie szczególnie się tym przejął. Nie spodziewał się kiedy został wepchnięty do wody wraz z bratem, dość szybko wyłowił się na powierzchnie prawie równocześnie z Finem.
-Spostrzegawczy jesteś nie ma co. - opowiedział mu sam wyszczerzając rządek białych kiełków. Nie minęła sekunda może dwie kiedy zniknął pod powierzchnią a Fin za moment mógł poczuć ciągnięcie za tylną łapę pod wodę. A psikus ! Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie.

Finn burknął cicho, ale nie zdążył nic powiedzieć bo brat złapał go za tylną łapę ciągnąc pod wodę. Spróbował się wyrwać, a jeżeli mu się to udało obrócił się by spojrzeć na Amaretto - woda nie była zbyt czysta, więc oczy szybko zaczęły go piec. Wynurzył się otrzepując łeb. Zmarszczył czoło.
-Nie wiem czy powinienem, Amaretto... - rzucił, ale w jego głosie słychać było nutkę świadczącą o tym że złoty tylko się droczy. Jak zwykle z resztą.

On tylko go wciągnął pod wodę potem od razu puścił nie zamierzał zabijać brata ani pozbawić stada władcy w końcu był dla niego kimś ważnym prawda? Kiedy brat się na niego spojrzał tylko uśmiechnął się by sam zaraz się wyłonić faktycznie woda nie służyła im.
-Boisz się że cię wygryzę? Nic z tych rzeczy, nie zamierzam ingerować w twoje sprawy stadne czy życiowe, jedynie chce być blisko ciebie i przysłużyć się temu stadu bo widzę i wiem że jest dla ciebie ważne. - powiedział szczerze, prosto z serca. Wylazł z wody siadając nieco dalej, otrzepał mokre futro by nie przemarzł do reszty potem.

Finn zaśmiał się. -Wygryźć? Nie... - zaczął znacznie marszcząc oczy i nos. -To przereklamowane. - dodał-Nie obrażę się jednak jeśli zaczniesz przyjmować za mnie członków stada. Mam tego zdecydowanie dosyć. Umiem wyczuć kłamstwo, a od nich się tutaj roi. Nawet wśród sprzymierzeńców. Jeśli przyszedłeś tutaj po sprawiedliwość to możesz wrócić do domu. W tym miejscu jej nie ma. - na lico złotego wstąpił uśmieszek. Alfa w przeciwieństwie do większości miał mocniej rozwiniętą charyzmę, a niemal każde jego słowo miało odwzorowanie w zachowaniu lub mimice pyska. -Czy myślisz że... - zaczął, jednak nie otworzył nawet pyska po raz drugi by dokończyć. Nie miał w zwyczaju przelewania każdej swojej myśli. Amaretto i tak zwykle czytał z jego zachowania. Nie rzadko w końcu dokańczali swoje myśli. /możesz coś wymyślić XD/
Księciunio przestąpił z łapy na łapę, a jego duże równie bursztynowe, co futro oczy zatrzymały się na licu bliźniaka.

Zaświeciło słońce, przybył nowy cień. Oto nadchodzi Boss. Szedł powolnym krokiem, łapy stawiał tak, by nie robić zbyt dużo hałasu. Przyzwyczaił się do takiego poruszania. Rozejrzał się. Było dość pięknie. Taka cisza, wzbogacona o delikatny szum wody. Właśnie, woda. Tutaj musiała płynąć ta cudowna Rzeka Słońca! Zaczął się powoli zbliżać, a szum stawał się coraz głośniejszy i jakby przeistaczał się w rozmowę. Zobaczył w oddali psy. Wyraźnie było widać, że młode z nich dusze. Podszedł do nich bliżej. Niby od niechcenia rzucił krótkie "witam" i zaczął:
- Widzieliście może Alfę? - zapytał spokojnie. Machnął swą kitą i spojrzał się wyczekująco na Finnegan. Niewątpliwie coś w tym psie widział, jakby lekką dominację. Starał się jednak tego nie okazywać.

Pies sam się zaśmiał cóż, warto pomyśleć nad propozycją brata to zawsze jakieś urozmaicenie życiowe. Słuchał brata z uwagę, nie wypowiedział się od razu w końcu nie chciał mu przerywać w szczerej wypowiedzi bo to mało kulturalne.
-Nie ma sprawy, pomogę ci przecież wiesz. Co do sprawiedliwości każdy ją widzi inaczej bracie, życie płata nam różne figle z którymi trza się zmierzyć. - podniósł przednią łapę i oparł na barku brata, jak ludzie podobnie tylko że on go nie klepał jak tamci mają to w zwyczaju. Szybko odstawił ją na ziemie kiedy usłyszał kroki, nie minął moment jak przed ich obliczem pojawił się inny pies który pachniał nutką płomiennych.
-Fiamma, a w jakiej sprawie. - zerknął kątem oka na brata jakby telepatycznie mówiąc by nie mówił kim jest może a nóż się domyśli o co chodzi.

Daj mi ZP.

Finn nie odezwał się do brata, bo jego uwagę przykuł puszysty border. -Alfę? Tak. To on. Finnegan. Nasz Alfa. - rzucił wskazując pyskiem na Amaretto. -Miłego dnia panowie, oddalę się by nie przeszkadzać. - rzucił perfekcyjnie udając delikatny, lekki i zupełnie nie podobny do jego głos. Ostatnim gestem posyłając tylko zawadiacki uśmieszek płomiennemu zniknął między drzewami.

z.t

Boss przechylił głowę na bok. Doprawdy wielka szkoda... - pomyślał poirytowany. Zaprowadził wzrokiem oddalającego się Finnegan'a i spojrzał się wyczekująco na Amaretto.
- Wiesz może gdzie teraz jest alfa? - powrócił do tematu. Coś mu się tu nie zgadzało - muszę bardzo pilnie z nią pogadać.
Boss wsłuchał się w odgłosy natury. Cały czas do jego uszu dochodził ten piękny szum wody. Przymknął oczy, by wziąć głęboki oddech, tylko po to, by później go wypuścić. Otworzył gwałtownie oczy. Spojrzał się znacząco na Amaretto.

Odprowadził jedynie brata wzrokiem, cóż los tego psa był w jego łapskach. Powrócił spojrzeniem na bordera zaciągając się powietrzem "nią" no hardo jak na początek.
-Po pierwsze nie nią, a nim jak już. Alfa powiadasz? Właśnie wyszedł, a w sprawach stadnych możesz walić do mnie. Cóż w końcu brat dał mu przyzwolenie prawda? Po co każdy miał mu dupę zawracać jak mógł odwalić przynajmniej część jego roboty.

- Spokojnie - uśmiechnął się sztucznie - cóż, jak drogi Pan Alfa jest zajęty... - spojrzał się na Amaretto - ... to z kim mam przyjemność rozmawiać? - patrzył się na niego poważnie, chociaż w duszy lekko się śmiał. Przymknął delikatnie oczęta.
- Chciałbym porozmawiać w pewnej sprawie - kontynuował - a mianowicie o przyjęciu do stada - otworzył oczy i ni to spoglądając na Amaretto, ni na rzekę, zaczął oczekiwać na odpowiedź.

Złoty oblizał czubek nosa lustrując wzrokiem sylwetkę psa, cóż jakiś taki dziwny był.
-Z jego bratem bliźniakiem Amaretto, zastępca do spraw przyjmowania do stada. - odpowiedział, na pewno przyjrzał im się wcześniej więc zauważył że byli do siebie bardzooo podobni wręcz identyczni. Złoty nie znacznie przekrzywił łeb w jedną ze stron wsłuchując się w bordera, pewnie jak każdy nowy chce dołączyć nic w tym dziwnego prawda?
-Dlaczego akurat płomienni i czemu mamy cię przyjąć? - standartowe pytanie, lepiej by powiedział prawdę bo oszustów nikt nie lubi. A na razie jakieś takie lajtowe miał podejście jak na powagę sytuacji.

Boss oblizał się. Chwilę stał w bezruchu, ewidentnie o czymś myślał. Po chwili podszedł bliżej do rzeki i wpatrując się w płynącą wodę, zaczął:
- Ah, jakbym głupi był, gdybym wybrał ścieżkę po trupach! Pusty nie jestem i nie zamierzam przystępować do bandy psychopatów. Wolę grono neutralnych. I ogniem położyć kres mojej samotności. Wystarczy iskra, by rozpalić wielki ogień; od jego żaru już wokoło wszystko płonie. - zacytował i przymknął delikatnie oczęta. Wsłuchał się chwilę w szum wody. Westchnął.
- Dlaczego mielibyście mnie przyjąć... - bardziej powiedział, niż zapytał - nie oszukujmy się, każde stado chce psy silne, zdrowe i mądre, które nie są cholernymi oszustami ani kłamcami - rzekł spoglądając na Amaretto. Po ostatnich słowach zacisnął zęby i wbił wzrok w ziemię - Wiem, że na pierwszy rzut oka sam się taki wydaję. Może gwiazdki z nieba wam nie urwę, lecz wiem, iż mogę stado popchnąć do przodu. Ale co taki pies może zrobić - pomyślisz - by cokolwiek sforze pomóc? Uwierz, czasem iskierka wystarczy do rozpalenia ogniska. Mam odrobinkę doświadczenia i mogę podsunąć wam parę ciekawych pomysłów i sugestii. Wbrew pozorom nie jestem zły w walce. I jeśli tylko Pan Zastępca Alfy się zgodzi - codziennie służę pomocą.
Teraz nie za bardzo mógł przewidzieć to, czy go do stada przyjmą, czy nie. Spojrzał się na Amaretto i zaczął oczekiwać odpowiedzi.

Samiec czekał na odpowiedź psa, właściwie był ciekawy co ma do powiedzenia. Słuchał go z uwagą do końca.
-Nikt nie uważa cię za głupiego, szanujemy swoich. - odpowiedział wyjaśniając jedno ze zdań psa, nikt nie uważał nikogo za idioty czy głupiego ale collie mówiąc wszystko inne nieco rósł w oczach złotego. Cóż mówił inaczej niż ci wszyscy, jakby mu zależało i raczej nie wymyślił by tego na poczekaniu bo w końcu nigdy nic nie wiadomo, nie wiadomo jakie pytanie padnie z ust alfy czy Ama.
-Masz obecnie jakiś pomysł? Nie musi być on z najwyższej półki, chodzi o przykład. - Amaretto był w stanie mu uwierzyć że zależy mu na dołączeniu do stada jak i pomocy w nim oraz stadu.

Boss spojrzał się na niego poważnie.
- Wiem - odparł spokojnie - wiem, że nikt nie uzna mnie tu za głupiego.
Nagle brzuch zaczął go mocno swędzić. Cholerne pchły... - pomyślał i podrapał się po brzuchu. Nic to nie pomagało, a swędzenie rozprzestrzeniło się i dotknęło przednich łap. Mruknął coś niewyraźnie. Coś mnie bierze... - pomyślał.
- Wybacz mi, panie, ale czy u was w stadzie znajdzie się jakiś lekarz? - zapytał trochę zirytowany - wygląda na to, że coś mnie bierze... - spojrzał się w dół rzeki. Ten niezawodny szum znowu dostawał się do jego uszy, niczym lek uspokajający. Zaintrygowany, podszedł bliżej wód.
- Ach, dobre pytanie. Propozycji mam wiele, lecz jeszcze są niedopracowane. Ma wiedza o stadach, przyznaję, jest na razie na poziomie podstawowym, lecz codziennie odkrywam nowe tajemnice. - spojrzał się na Amaretto - pierwszą kwestią jest sojusz. Jesteśmy my, jedni. Pozostałość spowiła mgła mroku. Czuję, że Krwiści wkrótce zaatakują. Nie wiem kiedy, ale kiedyś na pewno. Słyszałem o nich wiele niemiłych opowiastek. Są rządni władzy, więc będą dążyć do unicestwienia, najpierw najbardziej wrogich stad. Najbardziej nie znoszą nas i będą chcieli nas zniszczyć. Jesteśmy neutralność, więc jesteśmy za blisko dobra, a źli nienawidzą światła. O ile wiem, ich stosunki z Mglistą Myślą przechylają się na złe. Z nami stoją bardziej na neutralności - westchnął - można by było zawiązać z nimi sojusz, nim wpadnie na to Krwawa Pieśń. Są chytrzy i zawsze będą dążyć do władzy. Jest 50% szans, iż się mylę. Lubię zapobiegać. Z kolei te "zapobieganie" może być dla nas wręcz zagładą. Mgliści są sprytni i nieprzewidywalni. Nigdy nie można tracić przy nich zdrowego rozsądku... - podszedł do koryta rzeki i z nosem wbitym w ziemię, zaczął węszyć. Nie znalazł niczego ciekawego, więc powrócił do Amaretto.
- Mogę się mylić. Gdybym był w stadzie, mógłbym zbierać sporo ciekawych informacji... - podrapał się za uchem - ... jeśli tylko mnie przyjmiecie.
Boss wierzył, że to wystarczy. Przygotowywał się na tą rozmowę kilka dni i nie chciał teraz wszystkiego zepsuć.

Goldenka wracała z zimnych terenów górskich, po małej przygodzie, która ją spotkała. Nie wiedziała co o tym wszystkich myśleć, jednak też nie zawracała sobie łba aż tak bardzo. Będąc w krainie wprawdzie wiele ją nie spotkało, jednak wydawało jej się, że może tutaj zostać na stałe. W końcu ile można się włóczyć po krainach, prawda? A może jej się poszczęści i to będzie dobra decyzja? Ale przed nią jeszcze dużo nauki.
Zdeterminowana wstąpieniem do jednej ze sfor; bo w jej mniemaniu życie w miejscu, gdzie każdy może ci zaszkodzić to samobójstwo; postanowiła że to Płomienna Dusza będzie tym stadem, którego szeregi zasili.
Przemierzała truchtem kolejne tereny, po w końcu znaleźć się w pożądanym miejscu. Widząc dwóję samców zatrzymała się niedaleko nich... zdecydowanie nie miała ostatnio szczęścia.
~ Dzień dobry... - przywitała się, przeskakując spojrzeniem z jednego psa na drugiego. Zrobiła kilka kroków ku nim, jednak starała się ustać się pod wiatr, coby losu nie kusić. ~ Przepraszam, że przeszkadzam... chciałabym wstąpić w szeregi Płomiennych. Czy zastałam tu Alfę? - wytłumaczya swoją obecność na tym terenie, po czym zamilkła, wbiając wzrok w oba psy. Czekała na ewentualną odpowiedź.

Złoty nie skomentował jego pierwszych słów, uznał to za zbędne. Słysząc jego pytanie złoty musiał się chwilę zastanowić.
-Chyba nie ma, ale ja też nie dawno dołączyłem i jeszcze wszystkich nie zdążyłem poznać. - odparł zgodnie z prawdą, był nie wiele dłużej w stadzie co collie nie zdążył poznać jeszcze wszystkich. Amretto później wsłuchiwał się w słowa samca z nie małą ciekawością, cóż w pewnym sensie miał rację.
-Senk w tym że już nawiązaliśmy sojusz, a raczej pakt jak na to mówimy jedno stronny z Krwistymi. Zapewnili nietykalność z ich strony w zamian za pozbycie się mglistych z tej krainy. - to akurat wiedział i był pewny na 200%. Ale był pewny że border przyda się w ich stadzie bez dwóch zdań, sinął pyskiem jedynie oblizując się po chwili.
-Witamy w płomiennych. - powiedział do Bosa. Wtem usłyszał kolejne kroki, po chwili dostrzegł sukę goldena.
-Fiamma, alfa jest zajęty zastępuje go. - odpowiedział jak na razie suce na pierwsze słowa. Oczywiście jego słuchowi nie umknęły słowa o przyjęciu do stada ale wszystko po kolei.

Widząc, że to złoty jest tym, do którego winna się zwrócić o prośbę przyjęcia, skinęła mu łbem po jego słowach. Wyprostowała się nieco, machając grubym ogonem na boki.
~ Rozumiem. - odpowiedziała, a kącik jej pyska delikatnie się unósł. Trzeba było przyanać, że wyglądała uroczo. ~ Nazywam się Ilianthe. - przedstawiła swoją osobę.
Oczywiście jego poprzednie słowa, które wypowiadał do samca collie jej nie ominęły. Słyszała je, i choć był to tylko strzępek rozmowy, mogła z niego co nieco wywnioskować. Pakt, tak? Będzie musiała się dowiedzieć więcej o tym, nim zacznie poznawać nowe osobniki w krainie.
~ Tak jak już wspomniałam, chciałabym zasilić Wasze szeregi. - odpowiedziała, a w jej głosie dało się słyszeć delikatną nutkę dumy. Co z tego wyjdzie? Zobaczymy.

Nie musiała się przed nim aż tak kłaniać był zwykłym psem jak ona, jako że był cholernie podobny do brata po prostu pomagał mu w obowiązkach.
-Amaretto. - przedstawił również i swoje miano, przecież nie miał powodów by to ukrywać prawda? No na pewno coś tam usłyszała ale jako że nie była od początku z nimi to nie do końca znała wszystkie szczegóły.
-Dlaczego my, i dlaczego mielibyśmy cię przyjąć? - złoty nie znacznie uniósł jedną brew będąc ciekawy odpowiedzi suki. Pies miał dobrą odpowiedź, zobaczymy co na to suka.