Czarna Rzeka

- Ale... nie leć! Czekaj! - Mogła krzyczeć. Mogła zerwać się do biegu i gnać za nim ile sił w łapach, to jednak nic nie dało. Wstrętne kruczysko zniknęło z pola widzenia Lanore, zostawiając suczkę z piórem. - Mam rozumieć, że zgadłam? - spytała, mówiąc tak właściwie do pióra (albo do siebie, jak kto woli). Oczywiście, że zgadła. Inaczej ptak nie zostawiły jej pióra. Wyszczerzyła kły w uśmiechu. Od teraz była Mglistą. Brakowało jej jeszcze uroczystego znakowania.
Ruszyła przed siebie z wolna. Wtem... coś przykuło jej uwagę. Kwiat, a konkretniej - tulipan o pięknych, amarantowych płatkach. Nachyliła się, niuchnęła i w końcu go zerwała, postanawiając, że zabierze go ze sobą. Czemu nie?

[zt]

Cisza przed burzą.
Można rzec, że Rafael znikł gdzieś na kilka dobrych dni, które zmieniły się później w tygodnie... ale w każdym razie powrócił w całej okazałości. Przez cały czas maszerował żywym krokiem, co chwila mijając podejrzliwie wyglądające roślinki, zwane zwykle krzakami, w których to może ktoś go śledzić; można też na to spojrzeć z drugiej strony - na cholerę ktoś miałby go śledzić? Na niego nawet nie warto spojrzeć; jego olśniewająca uroda prawdopodobnie nikomu się nie podoba, jednak... jeśli ktoś jest mądry, to chyba nie potrzebny jest wygląd zewnętrzny? Znaczy potrzebny, ale uroda nie jest ważna...
Zatrzymał się dopiero na brzegu rzeki, zwanej zwykle Czarną. Wbił swoje spojrzenie w swoje odbicie na jej tafli. Przybył tu bez większego celu. Ot, żeby podumać.

Łaciaty skierował swoje kroki ku tereną mglistych, podążał i podążał przed siebie zadowolony po akcji. Wyczuł zapach mglistego w oddali, teraz nie pamiętam czy się znają? Chyba tak bo to on wprowadzał go w stada.
-Caligo. - powiedział z uśmiechem na pysku w kierunku owczarka.

W stado wprowadził go bodajże Nevis. W każdym razie nawet jeśli się jeszcze nie znają, to i tak się zaraz poznają.
- Caligo - odpowiedział odruchowo; zlustrował samca wzrokiem. - Rafael - przedstawił się najuprzejmiej jak tylko mógł i zamerdał delikatnie ogonkiem. Jego lica uchyliły się w delikatnym uśmiechu. Jeszcze niezbyt dobrze znał to stado, a ten osobnik wydawał się być bardziej doświadczony odeń, tak więc prawdę mówiąc mógł zasięgnąć po jakieś rady, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Jedyne co mu brakowało, to fiolka, ale Alfa powiedział, że wpierw musi oswoić się ze stadem i poznać jego członków. Ucieszył się więc niezmiernie, że może rozmawiać z obcym mu mglistym.
Zastanawiał się jednak, jak by tu zagadać do łowcy. Co prawda mógłby zacząć temat o pogodzie, ale to nudne. Raczej facet z facetem tak nie rozmawia. Tak więc dał wolną rękę Adkowi, bo nie za bardzo wiedział, jak tu zacząć tą rozmowę.

Może ja już się gubię kim o czym gadam
-Adirael, chyba nie miałem okazji poznać. Długo jesteś w krainie? - nie wyglądał na świeżaka i Adek wcale za takiego go nie uważał. No szarawy był tutaj od początku więc miał jakąś wiedzę o stadzie, po drugie alfa się zmieniła więc może będzie miał okazję oficjalnie dołączyć. Faktycznie rozmowa o pogodzie nie wiele by wniosła do ich roli w stadzie dlatego Adkowi lampa się zaświeciła w głowie.
-Może zamiast tak stać i patrzeć na siebie, stoczymy sparing? Nie mówię tu o robieniu ran czy tym podobnych ale takiej bijatyce która by podciągnęła nasze umiejętności co ty na to Rafael? - powiedział z uśmiechem wymalowanym na pysku, nie chciał ranić brata stadnego ale pojedynek zawsze się przydaje by potem móc na prawdę pomóc stadu krótkie przeszkolenie zawsze spox.
-Zaraz wrócę. - wyszeptał i udał się w sobie tylko znanym kierunku.

z.t