Lochy Zguby

Hohoho, lista wrogów Yneusa cały czas rosła i nic nie zapowiadało na jej zamknięcie. Najśmieszniejsze było to, że większość należała do tego samego stada co on. Ale kogo to obchodzi? Przecież tutaj brak szacunku, brak wszystkiego. Ta grupa to istny niekontrolowany chaos. Czy wszystkie suki w tym stadzie takie były? Miał nadzieję, że nie. Że tylko Accalia i Hera jakoś się tutaj uplęgły. Ani krzty kultury, ani krzty cech, które definiują samice, ot co. I o ile u samców to nie było zdziwieniem — sam przecież taki był — tak u płci przeciwnej bardzo go to drażniło.
Nie czekał na odpowiedź ze strony pierwszej, lepszej suki. Chyba, że była tu wyręczyć Savera i przerasta go rangą — wtedy ewentualnie mógłby jej wysłuchać. Ich mentor chyba lubił takie przeszkadzanie ze strony innych psów i wcinanie się w rozmowę. Jeżeli to tolerował to w porządku, jego wybór. W innych warunkach pewnie by się jej odgryzł. Przecież nikt nie będzie zwracał się do niego takim tonem. Ale przymknął powieki i ugryzł się w język — spokojnie, Yneus. To nie czas na dyskutowanie z nimi wszystkimi. Spotkacie się kiedy indziej i wyrównacie rachunki.
A Tobi? Tobi jakby nagle dostał wiatru w żagle. Najdziwniejsze było to, że stało się to dopiero po przyjściu tej marmurkowej suki. I teraz pytanie za dziesięć punktów. Kim dla niego była? Matką, ciotką, siostrą czy nieodwzajemnioną miłością? Ah, tyle pytań, a tak mało odpowiedzi! Oglądał wyczyny mastifa w ciszy. Chyba coś nie wyszło. Oops.

Tymczasowo zignorowała otaczający ją świat, skupiwszy się na Cedriku. Gdy tylko ten dał pierwszy oznak życia, ta uśmiechnęła się szeroko, powracając do swojego starego charakterku. Wzięła jakiś nóż i wepchnęła się jako pierwsza. Inni mogą poczekać. To ona ma ważne rachunki do wyrównania. Oblizała ostrze, rozcinając sobie delikatnie jęzor, by zaplamić je krwią, by oblizać ją ze smakiem. Trudno było wytłumaczyć jej zapędy do krwi; po prostu taka już była. Zlustrowała wzrokiem czarnego wilka. Teraz to ona będzie po nim skakać. Gdy ten odezwał się swoją inteligentną uwagą, Accalia postanowiła mu się mistrzowsko odgryźć.
- Małego skurwiela to ty masz pomiędzy nogami, skarbie - wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu. - O ile coś tam jeszcze z tego zostało. Może masz ochotę to sprawdzić? Chcesz być... wykastrowany? - zerknęła na ewentualną minę Cedrika, po czym powróciła do swojej przemowy. - Będziesz wtedy... spełnionym Cipkiem! Wyświadczyć ci tą przysługę? - podniosła brwi w głębokim zadowoleniu. Widząc porosty, po prostu podeszła do nich i zaczęła je rozcinać. Cedrik był zbyt słaby, by przywołać mocne porosty. I Accalia o tym doskonale wiedziała. Gdy ujrzała osuwającą się na ziemię ofiarę, skrzywiła pysk w grymasie. Nie, ona już nauczy go szacunku! - Nie śpij, mendo, nie na to teraz pora! - zmarszczyła brwi i wbiła ostrze w poraniony już kark, by obudzić Cedrika, po czym wzięła byle jaki bat i zaczęła go biczować. - 20 razy. - stwierdziła, wykonując z pasją swoją robotę.

Cipkiem? Jakim Cipkiem? Ostatkami sił spojrzał na nią, widocznie rozbawiony
- Kim ty do cholery jesteś? Jaki Cipek? Następny pojebaniec, nie wiadomo czy chłop czy baba - zmrużył powieki, przyglądając się samicy. Normalnie Niemiecka kobieta...
- ulżyj sobie, chłoptasiu. Jesteś młody, będę miał czas poderżnąć ci gardlo- mruknął, a na jego licu pojawił się drobny uśmieszek. W zasadzie przez lata spotykały go o wiele gorsze rzeczy, toteż na bicz nie zwrócił uwagi... oczywiście, czuł ból, ale przy jego wyczerpaniu... czy była to jakaś różnica?

- No, no, no co za elita. - chrapliwy głos Kapitana nieprzyjemnie zadźwięczał w bębenkach usznych każdego, zapewne u niektórych (yep, Tobi o tobie mowa xd) powodują nagłą walę gniewu lub obrzydzenia. Przejechał rubinem po facjacie każdego, wnosząc pysk wyżej, a wargi wykrzywiając w szyderczym grymasie. Trójka młodzików, które mają jeszcze matczyne mleko pod nosem i dwójka dorosłych. Powoli zbliżył się do całego towarzystwa oblizując swój pysk w lubieżny sposób, ze znudzeniem przyglądając się biczowi Accali oraz przedmiotowi trzymanemu przez Tobiego. Nie bardzo - nie, to za delikatne słowo - strasznie nie podobało mu się to, że ruszali więźnia, który stosunkowo należał do niego, co z tego, że i suka dorzuciła swoje dwie liny; to on wygrał i przytaszczył mglistego do lochów.
- Pozwólcie, że i ja się przyłączę naprawiając to marne przedstawienie. - bezceremonialnie wepchnął się między młodego i Accalie możliwe, że nawet zmuszając ich do wycofania się, gdyż klatka nie była wstanie pomieścić, aż tyle psów równocześnie. Ukazał kły w sztucznym uśmiechu, spoglądając na ranę psa na karku po ataku mastiffa. W ten sposób jedynie sprawią, że wilk ponownie straci przytomność, a w końcu chodzi, aby był przytomny i pławił się w konwulsjach pod łapami Stalowego. Uniósł łapę, której pazury wsadził do ów krwawiącego otworu. Mrużąc swoje ślepie, powiększał ją wbijając ostre pazury głębiej i głębiej, kręcąc przy tym łapą, aby sprawić basiorowi jak najwięcej bólu i dyskomfortu. W pewnym momencie zacisnął łapę w pieść i wyszarpnął wraz z kawałkiem mięsiwa i sierści. Drugą łapą otworzył pysk mglistego, wręcz wpychając mu to do gardzieli jak najgłębiej.
- Smacznego. - rzucił zaśmiawszy się tylko pod nosem.

Miał na sobie jeszcze rzeczy które założył mu Sav stronę wcześniej po wrzuceniu do klatki, nie wspominając o krwawej ranie na barkach po nożu. Słysząc pytanie z ust Raz na niego przerzucił swoje spojrzenie, plany stada?
-Stado ma jeden cel, po trupach wejść na szczyt wybijając plugawą zarazę która stoi nam na drodze. - odpowiedział na słowa samca najprościej chyba jak się dało ale to najlepszy sposób nie? Obserwował poczynania młodzika, słysząc jego pytanie skinął tylko potakująco pyskiem. Odprowadził dobermankę spojrzenie, przenosząc kolejno wzrok na Yneusa.
-Za zdradzenie stada bez znaczenia kim jesteś albo jaką funkcję pełniłeś zawsze jest jedna kara śmierć. Znaki same w sobie po odejściu doprowadzają do śmierci więc zależy czy zginiesz w męczarni z czyiś łap czy zabije cię coś wewnętrznie. - powiedział lekko wzruszając barkami. Słysząc słowa Acc warknął przeciągle jeżąc się nie znacznie.
-Ty też ! Nie nauczono cię wyrachowanych słów że używasz tylko dennych zwrotów. - nie obchodziło go zbytnio dlaczego konkretnie nazywali tak wilka w dupie to miał szczerze powiedziawszy. Dwa demony w jednym pomieszczeniu to już lekka przesada, na samcu postura czarnego nie robiła większego wrażenia był tym samym co oni a że uważał się za pana świata to jego sprawa.
-Naprawić? Gdyby nie my jego by tu już dawno nie było, bo miał ochotę na ucieczkę. - odpowiedział czarnemu, on nic nie zrobił prócz wrzucenia wilka z powrotem do klatki oraz wbicia mu nóż w bark. Ciekawe co by naprawiał jakby mu ofiara spierdzieliła, chyba siebie samego.

Uśmiechnęła się.
- Nie pamiętasz mnie? Wielka szkoda - wzruszyła bezceremonialnie ramionami, wgryzając się w jego łapę. Po chwili poczuła smak posoki, którą starała się zapamiętać. Pociągnęła mocniej, jakby chciała wyrwać całą łapę. Na jego obelgi nie odpowiedziała. Jak jest idiotą to niech sobie nim jest, jej to tak naprawdę wisi. I wtedy wtargnął jakiś czarny wilk. Na seriooo? Kolejny? Ile jeszcze ludu tutaj będzie? No i jeszcze się wpindzielił do klatki, jakby nie było już wystarczająco ciasno. - Posuń dupę - popchnęła go z irytacją, nie rezygnując z łupu. Raczej na współpracę się tu nie zapowiada. Słów Savera nawet nie dosłyszała. W tej chwili mało obchodziły ją takie sprawy. Gdy Stil zaczął karmić Cedrika jego własnym mięsem, ona starała się zadać ból trochę dalej, na brzuchu albo chociaż gdzieś w bok. Ciągnęła płaty mięsa mocno. Wyglądało to prędzej jako uczta niż na tortury. - I jak ci się podoba, Cipek? - mruknęła, zadając pytanie retoryczne, po czym powróciła do swojego zajęcia. Bicz rzuciła gdzieś w kąt, sięgając ponownie po ostrze i zatapiając w ciele Cedrika kolejne rany - płytkie, ale miały na celu sprawić ból, nie wycieńczyć na maxa.

Otworzył pysk zszokowany zachowaniem Demonicznej Duszy. Mało brakowało, a jego szczęka wylądowała by na posadzce. To jest jakiś żart. Czy są tutaj gdzieś jakieś ukryte kamery?!
Wdech, wydech. Skup się, Yneus. Spróbujmy ogarnąć wszystko jeszcze raz. Na stadne spotkanko przybył kolejny pie... nie, nie, nie, to nie był pies. To był wilk. Mglisty natomiast był ofiarą Accali, tak? Najwidoczniej, bo rządziła się niemiłosiernie i najwyraźniej rościła sobie do niego jakieś prawa. Saver w stadzie był... nikim. A przynajmniej był niżej od tej wulgarnej suki. Tak to wyglądało z perspektywy husky'iego ponieważ Australijka niezbyt przejęła się jego uwagą. Brawo.
Nie chciał tu być, czuł się źle. I to wcale nie z powodu tortur, jakie wykonywali na czarnym Demoniczni. Za dużo psów się tutaj znajdowało. W pomieszczeniu było duszno. Jakieś cholerne suki wpieprzały się w nie swoje sprawy zamiast zająć się sobą. Co to wszystko ma znaczyć?! Wesoły autobus zaraz odjeżdża więc niech lepiej się śpieszą, bo spóźnią się na odjazd.

- oh? - mruknął, kierując spojrzenie w stronę flata, a drapieżny błysk zajaśniał na moment wen.
- A kto był na tyle inteligentny, aby do tego dopuścić? - bo w końcu mglisty sam z pewnością klatki otworzyć nie mógł, więc wychodzi na to, że ktoś - bez jego kontroli - pomyślał sobie, że może się zabawić zabawką, która najwyraźniej okazała się sprytniejsza. Parsknął pod nosem, dlaczego go to nie dziwi?
Nie zamierzał się posuwać, stał hardo na swoim miejscu warknąwszy jedynie w stronę Accali. Rządziła się, a była nikim. Widać Asmodeusz wciąż nie potrafił niczego nauczyć i wychować swoją marną grupkę. Gdyby mógł to by ich wszystkich najchętniej pozamieniał miejscami z tym mglistym wilkiem, ba! nawet pozwoliłby mu na zrobienie z nimi co tylko by chciał. Wyciągnął w pewnym momencie dwie liny, której końce obwiązał w okół pęciny tylnej łapy psa, przerzucając drugie końce przez pręty, aby naciągnąć linę w ten sposób, by unieść łapę psa coraz wyżej i wyżej, nie zważając na granice, które szybko zostały nadwyrężone. W pewnym momencie można było usłyszeć nieprzyjemny chrup, gdy kość pękła i wyswobodziła się z nawiasów. To z cała pewnością musiało boleć.
- Przyjemie prawda? Te dreszcze bólu, spinanie mięśni, ciepła posoka upływająca z organizmu ... Mmm ... - wymruczał, patrząc na oblicze mglistego z szaleńczym grymasem. Blizny marszczyły się przy tym brzydko.

Restlessie jaki ty zbuntowany i odważny!
Wbił momentalnie do lochów Demonicznych, wcześniej też zawuadamiając innych Mglistych czy Płomiennych. Zawarczał złowrogo, momentalnie zarzucając 12 lin na kark Steela. Zaraz po tym otworzył szeroko pysk, aby wyzwolić wiązkę światła. Uderzyła ona w Steela, odejmując mu 10 HP.  Przy czym wyzwoliła w nim spokój ducha przez co ten musiał zaprzestać walki czy też porywania na okres 4 postów. Oraz nie mógł zrywać lin.
Och Resiu, bohaterze!

Poszedł za kompanami. Walka u ich boku to czysta przyjemność. A niech utrą demonom noski! Wtoczył się za Falą, acz ta imitacja mu tak dobrze nie wyszła. No nic, mimo wszystko roześmiał się, rzucając na Steela 5 lin. Wziął Lisicę, o. Spalą tę budę! Przyjął pozycję bojową, doglądając całego towarzystwa. Znów oblizał wargi, czując wewnętrzny płomień. Podniecenie sięgnęło zenitu, co odbiło się widocznie w błękitnych oczach. Ostatnio ów potyczki wprawiały go w stany lekkie uniesienia, szczególnie, gdy mógł poczuć na sobie słodki smak posoki. Co się działo z tym niewinnym łaciakiem? Świetlisty Smoczy Zabójca... Piękny atak, aż wywołał ciarki na szarawych pleckach. Jak pysznie.

Wbiegł zaraz za Restlessem. Jego szalone ślepia omiotły wzrokiem towarzystwo, fiknęły koziołka i zatańczyły mieszankę tańców latynoamerykańskich, w czasie gdy cielsko pokłoniło się grzecznie obecnym a smród psychoaktywnych ziółek zajęty był odbijaniem się od gnijących ścian niby kauczukowa piłka. Zarzucił na Steela pięć lin.
- Sroga Prawda pode strachem i morzem łez! Ku większej chwale bożej! - ryczał.

Przybyła. Rzuca dwie liny na Steela.

Wręczył końce pięciu zarzuconych na Steela lin Restlessowi i sam zarzucił kolejnych pięć na Tobiego. Rechotał przy tym plując na lewo i prawo.

Zbliżył się do Tobi'ego, aby wąż po odzyskaniu energii w lochach sparaliżował go. Zarzucił 12 lin na Steela, a co.

Leżał, albo stał. Zresztą miał to w dupie teraz.

Polizał Tobiego po pysku i zarzucił mu na szyję kolejne pięć lin. Jego oddech cuchnął padliną i goryczą, jak na przyzwoitego ćpuna przystało.

Rzucił z nud 12 lin na Stila, który wszystko miał w dupie. Kto by powiedział. Rozejrzał się czy kogoś by tu nie zabrać jeszcze, pozwalając Fali lizać Tobiego, a Traffy atakować innych. A co tam!

Przekazał 5 lin zarzuconych na Stilla Restlessowi, a sam rzucił się na Yneusa. Zarzucił 5 dorodnych lin na młodzika.

Och, to wszystko działo się tak szybko! Najpierw wpadł Restless, a zaraz za nim kolejni. Z czego jeden, a konkretnie pointer był niezrównoważony psychicznie. Nie wiedział, co ma zrobić. Lin ze Steela nie ściągnie, jest za słaby.
Poczuł na sobie liny, nie zdążył zareagować. Mógł zerwać jedynie dwie i to zrobił. Warknął na Traffy'iego, który znajdował się przy nim i instynktownie rzucił mu się do krtani zaciskając na niej zęby. Tyle mógł, nie miał wspomagaczy jak ta cała banda pomyleńców.

Pociągnął młodego za liny, gdy ten próbował dostać się do jego krtani. Przy takim obrocie spraw jedynie ten wgryzł się w kłami inne jego partie. Akurat takie ugryzienie to nic w porównaniu do tego od Steela. Zarzucił kolejne 5 lin, bo może o. Za wysokie progi, młody.

Rzucił na Traffego czarny dym kompletnie ignorując Falę bo znaki działają mimo rzuconych lin. Uśmiechał się złowieszczo jak raz wgryzał się przez 4 następne posty do krtani Traffego. Miał nadzieję że zada mu poważne obrażenia.

Zacharczał, rzucając kolejne 12 lin na Steela gdyby ten chciał się cudem oswobodzić. Tobi'ego znów sparaliżował wąż. Rest podlazł do psów i złapał łapami mordę Yneusa, aby rozłożyć ją tak, żeby odczepił się od Traffy'ego. A że był większy, złapał go za skórę i odrzucił w bok.

Leżał sobie. I dziękował Resiowi w duchu, jego wybawca.

Rąbnął Tobiego w łeb i odciągnął go od Traffego na bezpieczną odległość. Zarzucił na Adepta kolejne pięć lin i siadł nań, aby zacząć wylizywać mu małżowinę prawego ucha, która z pewnością wydzielała smaczniejsze fluidy niż ta lewa.

| Okej, powiem Wam coś. Najwyższy czas zdecydować się na jedną wersję - albo Traffy sam odciągnął Yna i nie pozwolił mu na zbliżenie się do jego szyi, albo Ynowi się to udało, a Restless później sam go odciągnął. Nie żyjemy w dwóch równoległych światach |