I to właśnie był ten moment; moment jego wyprowadzki z rodzinnego domu mając ledwie ponad dwa miesiące. Niezły wynik, prawda? A to, co czuł w tym momencie było nie do opisania - obroża ze smyczą nagle znikła z jego szyi, mógł robić to, na co ma ochotę i nie ponieść za to konsekwencji. Nikt nie miał nad nim kontroli. Był wolny, całkowicie wolny. A taki rodzaj władzy nad sobą bardzo mu się podobał. Taki tam przyśpieszony kurs dorastania oraz survivalu, bo od tej pory będzie musiał radzić sobie sam.
Jakby tego było mało, swoje nowe legowisko znalazł gdzieś w okolicach zielonego zakątka; miejsca najbardziej oddalonego od krwistych terenów. Nie czuł się związany jakkolwiek ze stadem - to, co się tam dzieje; jego losy były mu obojętne. On się tam tylko urodził i niczego tej grupie nie zawdzięczał. Nie zdążyli mu zrobić prania mózgu, stąd też lojalność wobec Pieśni nie została mu wpojona.
Woda przed grotą i częściowo w niej była zamarznięta, a on koniecznie musiał zmyć z siebie już posklejaną krew. Stanął na lodzie i uderzył kilka razy łapami, a ten pod naciskiem łap szczeniaka po jakimś czasie pękł na dosyć dużej powierzchni. Na szczęście rzeczka była płytka - sięgała Yneusowi do brzucha, co najwyżej. Zanurzył w niej ciało pozbywając się z sierści czerwonej cieczy. Była zimna, więc szybko z niej wyskoczył po czym wspiął się na skałę i zaczął iść w głąb jaskini. Należało by obejrzeć nowy dom, prawda?