Piaszczysta Arena

No cóż Forek też milczał ale on to raczej nie sprzeciwiłby się woli Asmo choć nigdy nic nie wiadomo, podobno miał wątpliwości.
-Nie boje się, tylko wiem że ciężko będzie obojgu nam żyć w przysłowiowym celibacie. Potyczki na pewno były, są i będą z mniejszymi czy większymi obrażeniami u nas samych czy przeciwników. - pochwycił haczyk bo nawet podobał mu się owy pomysł, ale wiedział że nie pociągną bez porwań i tortur krwiści na pewno, co do mglistych głowy nie da sobie odciąć ale też pewnie raz na jakiś czas chcą kogoś porwać czy tym podobne.
-Z porywaniem może być ciężko, ale co do zabijania czy ciężkich uszczerbków na zdrowiu możemy obiecać jeśli i wy będziecie wstanie. Jak to mówią starego psa nowych nawyków nie nauczysz, prędzej czy później doszłoby i tak do tego że czy my czy wy chcielibyśmy się pozbyć owego stada. - malamut coraz bardziej był skłonny przystać na propozycje malinosa, choćby dlatego że Fin otwarcie powiedział że nie mogą krwiści liczyć na pomoc więc sojusz opiera się tylko na tym że krwiści oferują brak ataków za nic tak na prawdę. On mógł obiecać że krwiści przynajmniej postarają się odpuścić mglistym w kwestii porywania, no i że nie zabiją czy nie uszkodzą wroga przysłowiowo że prawie trup będzie no ale prawda taka że starego psa nowych sztuczek nie nauczysz i oboje to wiedzą. Potyczki i inne sprawy dlaczego nie w końcu nikomu jeszcze to nie zaszkodziło, co prawda to prawda może to dziwne ale jakby potrzebowali pomocy to czerwoni by im jej udzielili.
-Więc jak to nazwiemy? Bo pakt to raczej nie jest przynajmniej nie do końca bo nie jako zezwalamy na potyczki między stadami bez zabijania czy poważnych uszczerbków na zdrowiu, zapewniamy pomoc w walce. - to są plusy i nie jako drobne minusy tego "czegoś".
-Ale kiedyś zabraknie innych stad i co wtedy? Uzna któryś z nas że chce żeby było jego na wierzchu i wrócimy do starych reguł? Czy spotkamy się ponownie jak to nastąpi. - był ciekawy co malinos sądzi o życiu kiedyś, czy myśli o tym teraz i tu a nie kiedyś.

-Nie jestem już dzieckiem - odparł spokojnie z nutka wyrzutów. Mimo to ze postrzegał siebie jako osobę niezdolną do konkretniejszych uczuć odczuł w środku jakiś ból związany z tymi słowami. Nie znał sie na naturze, nie rozumiał pięknych ani nie słuchał wladczych. Dlatego tez na jego pysk przez ułamek sekundy wkradł sie ból i zdziwienie. Oba te uczucia zniknęły tak szybko jak się pojawiły.
Dalszej rozmowy nie słuchał jedynie coś o pakcie przeleciało mu przez umysł. Krwiści z mglistymi? Paradoks, wszechświat chyba upadł na głowę. Czy to oznacza że kraina bedzie żyła w pokoju? Czy też może teraz to oni płomieni staną się ofiarą? Westchnął lekko znudzony i poruszył łapą po ziemi.
Nie odzywał się ale za to dużo myślał - jego umysł był niczym rozszalała maszyna nie znająca spokoju. Nigdy nie odpoczywała. Swoją drogą jak dawno nie spał? 1 dzień? 2? Jak bardzo było po nim widać? Zaczerwienienione oczy, dość specyficzne zachowanie. Lubił to robic. Sprawdzać swoje limity.

Malamut tylko spojrzał na Fina, cóż nie uważał go za szczeniaka ale już kiedyś powiedział że dla niego był stanowczo za młody na przywódcę. Nie jako każdy teraz był narażony na atak ze strony krwistego i mglistego, ale płomienni mieli jasny układ w zamian za brak agresji ze strony krwistych mieli pomóc wyeliminować mglistych.
-Sam powiedziałeś że w zamian za nie agresje pomożecie, teraz mówisz że nie przyłożysz do tego łapy a ja muszę dbać o swoje stado i on ma rację, trza dążyć na szczyt prędzej czy później pakt by i tak upadł. - mruknął do Fina, miał rację dobrze o tym oboje wiedzieli dlaczego malamut miał się tylko wywiązywać z obowiązku skoro złoty miał to w nosie? Słysząc słowa malinosa powrócił znowu na niego spojrzeniem, więc sojusz tak? Aż dziwne że od lat władcy obu tych stad nie pomyśleli o ich zjednoczeniu, aż dziwne że właśnie teraz to się dzieje.
-Mniejmy nadzieje że utrzyma się on jednak i przyniesie korzyść dla naszych stad. - tym samym malinos mógł rozumieć przez to że malamut akceptuje ten pakt i jest za, wystarczy ze on potwierdzi i tyle.

Zawsze jest ten pierwszy raz; w końcu każdy władca chce pozostawić po sobie jakieś dokonanie, najwyraźniej ich będzie sprowadzenie pokoju - nawet jeśli chwilowego - na dwa zwaśnione dotąd stada.
— Z pewnością tak będzie. — odparł pewnie, zerknąwszy zaraz potem po licach zebranych, ciekawy ich reakcji. — Więc skoro już ustaliliśmy nasze plany, pozwól więc, iż już pójdę i przekażę wieści swym.
Kiwnął my pyskiem na pożegnanie, po czym wyminął krwistych swobodnie i ruszył ku wyjściu z areny, ówcześnie jednak dając znak swoim, aby za nim podążyli.

zt

No tak każdy chce się przysłużyć jak może swojemu stadu, skinął malinosowi pyskiem po czym przerzucił jeszcze raz spojrzenie na Fina.
-Ma rację, jesteś jeszcze młody przyłączając pakt miał być obu strony a ty liczyłeś że krwiści nie będą was ranić za darmo? To się przeliczyłeś, do zobaczenia może w bardziej ostrych warunkach. - malamut wyraźnie był zły na złotego, ale pewnie tamtego i tak to nie interesowało. Znikł również by przenieść wiadomość swoim, z.t

Pokój? Nie sądziła, że to kiedykolwiek nastąpi pomiędzy dwoma wrogimi sobie stadami, które od tak długiego czasu ścierały się ze sobą, przelewały krew.To był wręcz wymarzony obrót spraw. Jak długo jednak stada wytrzymają bez otwartej wojny? oby jak najdłużej.
Spojrzała na władzę płomiennych ukradkiem. Właśnie tyle wygrał swoim zachowaniem.
Odeszła za Solthseimem.

zt

Spojrzałem z boku na Falę. Nie, to nawet teraz nie brzmi dobrze. Wojna? Niekoniecznie. Przynajmniej nie teraz. Dwa, złe stada, które od pokoleń siebie tak nienawidzą nagle zawarły sojusz? Niezbyt przekonujące. Prędzej czy później jeden kopnie drugiego w dupę i już nie będzie tak wesoło. A ja nie mam zamiaru stać po ich stronie. Po żadnej z tych stron.
- Falo, chodź - powiedziałem naciskając i idąc w tą stronę, którą wybrałem poprzednio, zanim Fala się stawił.

zt

Wiedział już, że młodzik o złotym futrze był alfą Płomiennych, że malamut-patriarcha nazywa się Asmodeusz a ten o lodowym spojrzeniu to Solstheim, i że stało się tutaj coś ważnego, więc mimo wszystko warto było. Co prawda nie wiedział jeszcze do końca co, musiał to dokładnie przemyśleć, jednak nie zapowiadało się zbyt dobrze. Asmodeusz wzgardził Złotym.
Kiwnął łbem do Restlessa i pobiegł za nim.
[z/t]

Mieli zrealizować zemstę, ale na dłuższy czas póki pakt obowiązuje muszą się powstrzymać. Prychnął niezadowolony, ale przynajmniej jego rodzina będzie bezpieczna. Bez słowa wyszedł. NMMT

Taki właśnie był. Nie przyznałby się do tego, ale tak. Był jeszcze dzieckiem, który nie powinien był zasiadać na tronie. Źle go osądzili. Miał swoje sprawy i wcale nie chciał mieszać się w to wszystko. W nudną politykę. Nie chciał przebywać z tymi psami i wszystkimi innymi. Ten jeden cholerny raz chciał być po prostu sam.
Nie odezwał się. Nie złapał kontaktu wzrokowego z nikim i zaczekał aż odejdą. Nigdy się na to nie nadawał. Amaretto powinien.... Finn o mało nie parsknął śmiechem. Nie, przecież to idiota. Jednak podobnie jak i złotym, dbał o nich w dzieciństwie ktoś jeszcze. Starszy brat. Tak bardzo miał mu to wszystko za złe. Wszystkie te wspomnienia, wszystkie te chwilę, które go złamały i stworzyły pieprzonego socjopatę.
Odszedłby, zapłakał, załamał gdyby tylko umiał. Chciał choć raz odpocząć, ale rozum mu na to nie pozwalał. Wręcz przeciwnie - funkcjonował na zwiększonych obrotach. Alfa miał plan.

z.t