Casandra spała smacznie, w wygodnej pozycji. Śnił jej się dawny dom jej "państwo" rodzina, przyjaciele i wszystko to co utraciła niegdyś. Rozmawiała ze swoimi rodzicami, a oni byli dziwnie zatroskani. Zamyśleni, smutni zupełnie nie podobni do radosnych Setterów jakich widywała na co dzień. Przez długi czas milczeli, a potem wymienili ze sobą spojrzenia. Córko każdy przebiśnieg budzi się do życia po zimie - usłyszała słowa swojej matki we śnie. Gwałtownie otworzyła oczęta i podniosła się. Rozejrzała dookoła i zastanawiała się, co miał oznaczać ten proroczy sen ? W tej chwili nie wiedziała, ale co innego przykuło uwagę mahoniowej. Nie poznawała tego miejsca i z całą pewnością mogła stwierdzić, że nigdy tu nie była. Obok niej znajdował się... kot. Kot ? Nie lubiła tych stworzeń, nie żeby je gnębiła wzbudzały w niej potworny wstręt. Były zadufane w sobie, narcystycznie i nigdy nie rozumiała ludzi którzy je uwielbiają. Obrzuciła diabelskie stworzenie, nie zadowolonym spojrzeniem. Wąsaty nie wyglądał na ucieszonego widokiem suczki, z resztą i wzajemnie.
- Wąsaty jak masz na imię i skąd się tu wziąłeś ? - zaczęła wprost.