Przyszła powolnie, niczym ślimak do swojej samotni. Przeszłą kawałek dalej i weszła do lodowatej wody. Wskoczyła na pomost, po czym pchnęła łapą drzwi do chatki i weszła do środka. Oczywiście zamknęła za sobą drzwi. Siadła w kącie i postawiła przed sobą kupioną maść. Nie słyszała nigdzie, żeby w Krwawej Pieśni był medyk, tak więc poradzi sobie sama. Wyszła pośpiesznie z domku, i wskoczyła na chwilę do wody i obmyła czystą wodą ranę na boku i wypłukała stare rany w pysku. Po chwili wyszła z wody, otrzepała się, by po kilku sekundach z powrotem znaleźć się w starym budynku. Posmarowała ranę na boku odrobiną maści, po czym uznała że lekarstwo działa. Wzięła większą jej część i ponownie nałożyła na ranę. Schowała resztę leku pod łóżkiem, po czym sama się na nie wdrapała, kładąc się na zdrowym boku, by po jakimś czasie zasnąć