- Jak to dlaczego? - zapytał, choć jakby wraz z tym pytaniem jego umysł odpłynął gdzieś dużo dalej. Przed jego oczami, wspomnienie, pojawiło się jako obraz. Obraz psa, który osuwa się na ziemię z na zawsze wypisanym na pysku przerażeniem. Martwy. Martwy. Martwy. Kończyny istoty są powyginane pod dziwnym kątem na zimnej, betonowej nawierzchni. Pod nim tworzy się kałuża krwi, ale wokoło, wciąż nikt się nie porusza. Nikt nie mówi ani słowa. Nikt nie chce ujawnić strachu, choćby jednym spojrzeniem. Dokładnie pamiętał tamten dzień. Pamiętał jak dotknął łapą pyska żeby upewnić się że nie wydobywa się z niego krzyk. Dobrze wiedział co wtedy powiedział. Mógłby to odtworzyć w każdym momencie, ale tym czasem Gabriel mrugnął, mrugnął, mrugnął, odganiając myśli i znów skupiając się na Erenie. Otworzył pysk żeby coś powiedzieć, jednak towarzysz go uprzedził. Słysząc jego słowa, archanioł zmarszczył czoło, delikatnie odsuwając się do tyłu. Miał szeroko otwarte oczy, uchylony pysk, czuł się tak jakby, cała powierzchnia jego ciała była podziurawiona.
- Och. - udało mu się wypowiedzieć. Właściwie nie wiedział dlaczego to w ogóle było takie ważne. Wilk miał rację. Anioł nie był silny, bo nigdy mu na tym specjalnie nie zależało. - Możesz mnie nauczyć. Jak... nie być słabym. - zakres twojego słownictwa jest zniewalający, aniele.
Gabriel posilił się na lekki uśmiech, zmieniając mimikę twarzy, na nieco bardziej nonszalancką.
- Dlaczego nie? Jesteś dobrą osobą. Tak myślę. Jako anioł. Tak właśnie uważam. - odpowiedział mrużąc swoje dwukolorowe, ślepia.
Eren wydawał się inny, niż tamte psy, które go zaatakowały. Zbyt niewinny, zbyt łagodny. Można by się zacząć martwić, że ten fenomen może mieć ograniczony termin ważności. Że jest jakiś zegar, który wybije północ. Jakaś kareta z dyni.
- Powiedz mi co mam robić. - odparł, a brzmiało to trochę jak wyzwanie, które kosztuje go dużo więcej, niż ktokolwiek byłby w stanie pojąć. - Powiedz mi co mam robić. - spokój, który wcześniej wisiał w powietrzu, teraz zaczynał mu się powoli wyślizgiwać między palcami. - Proszę. - archanioł spojrzał swoimi dużymi, świecącymi oczami na Erena. Jego głos brzmiał niemal rozpaczliwie, tak jakby ktoś zepchnął go ze skraju Ziemi, w ten sposób że trzymałby się brzegu tylko jedną łapą. Nie znał wilka. Prawda. Ale kogo w tym świecie tak naprawdę znał? Nigdy nie był częścią więzi, innej niż braterska miłość, więc oporów przed powiedzeniem czegoś osobie, niemal zupełnie nieznajomej, właściwie nie miał.